niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 1 - "Zwyczajny dzień na polu bitwy"

Sięgnąłem do szafki i wyciągnąłem z małej miseczki trzy kostki cukru. Skrzywiłem się na myśl o tym, że znowu muszę spotkać się z wujkiem półkoniem, ale - cóż poradzić - rodziny się nie wybiera. Ruszyłem do drzwi frontowych i już po wyjściu z kuchni poczułem zapach wsi. Skrzywiłem się i spojrzałem w oczy staremu, siwemu ogierowi. Jego długa, biała broda opadała mu do połowy końskich nóg, a włosy sięgały prawie zada. Przywitałem go skinieniem głowy i uniosłem dłoń ze smakołykiem. Uśmiechnął się krzywo, ale wziął przysmak.
- Wiesz... Masz szczęście, że jestem dobrym centaurem. Inne za wypalenie im znaku podkowy na biodrze, zrobiłyby ci to samo na twarzy.
Bla, bla, bla... Stary, zarozumiały zgred.
- Chejronie, pofarbowałeś włosy? To bardzo... gustowne.
"Trafny, wymijający komplement, mamo." - pomyślałem.
Zwierz, który teraz zmierzał w kierunku naszego salonu przewracając słoniki z porcelany był w pewien sposób nieśmiertelny. Nie mam pojęcia dlaczego za wszelką cenę próbuje się postarzyć, ale jak zwykle SIĘ NIE MIESZAM. Nauczyłem się tego już w wieku pięciu lat, kiedy dowiedziałem się, że moja mama projektuje górę Olimp po wielkiej wojnie i za wszelką cenę chce zrobić Herze łóżko nabite kolcami. Tata wyjaśnił mi to w formie długiej i nużącej opowieści, której nie umiem wam powtórzyć, bo w połowie zasnąłem. W każdym razie od tamtej pory wiem, że nie należy zadawać zbyt wielu pytań, no chyba, że chce się być budzonym przez wielkiego psa z podziemia - piekielnego ogara - który nie ma zamiaru oszczędzić ci kąpieli w jego ślinie.
Usiedliśmy na sofie przy okrągłym stoliku. Wujek stał przypatrując nam się i zapewne nie czując się zbyt komfortowo ze swoim długim ciałem w otoczeniu tylu drogocennych przedmiotów. Cóż, tutaj muszę poświęcić chwilę na opisanie naszego pokoju dziennego, jak można się spodziewać - projektu Annabeth. Moja mama jest architektem budynków i wnętrz... Tak, nie domyślilibyście się. Wymyśliła sobie, że pokój ma być jasny, co w towarzystwie trójki dzieci jest kompletnym absurdem, ale myślę, że podczas projektowania nie sądziła, że będzie nas tak dużo. Ściany są białe, podobnie jak sofa, na środku znajduje się mahoniowy stolik, meble przechodzą z bieli w odcień kremowy z malutkimi zielonymi dodatkami np. ramki do zdjęć, poduszki oraz zasłony. Na ścianach wiszą różne indiańskie maski oraz starożytna broń. Pokój idealny dla wychowujących się tam dzieci. W kącie pod oknem stoi biurko z narzędziami kreślarskimi. Właściwie jest to świątynia żeńskiej głowy rodziny i wbrew pozorom wcale nie ma tam jakiegoś określonego porządku. Wszystko znajduje swoje miejsce w artystycznym nieładzie, co - nie powiem - mnie odpowiada. Wyobraźcie więc sobie prawie trzymetrowego konia w pomieszczeniu o wymiarach pięć na pięć, z czego trzy czwarte jego powierzchni jest całkowicie zagracone. Postawcie się na jego miejscu i poczujcie się jak słoń w składzie porcelany.
- Co cię do nas sprowadza? - zapytał tata odgarniając z krzesła kartkę ze szkicem tronu Hefajstosa.
- Wiesz, zwykła, przyjacielska wizyta.
- Przestań, wiesz, że mnie nie oszukasz. Albo wyczułeś, że Ann robi dziś na kolację słynną szarlotkę albo są jakieś kłopoty.
Wzdrygnąłem się na myśl o "słynnej szarlotce". Jedliście kiedyś wodorosty z serem i przemoczonym kozakiem? Wiecie jak smakuje dzisiejsze danie dnia. Chejron zacisnął usta i zamyślił się chwilę. Nie jestem dobry w odczytywaniu cudzych emocji, ale byłem prawie pewny, że coś się stało.
- Chodzi o szkolenie. - mruknął kierując na sekundę spojrzenie na mnie i moje siostry.
- Jesteś pewien, że to konieczne? - wtrąciła się mama.
- Jestem. Zagrożenie wprawdzie ustąpiło, ale nigdy nic nie wiadomo. O wiele więcej potworów jest na wolności.
- O czym wy mówicie? - spytałem niepewnie, mierząc wzrokiem centaura.
Koń westchnął.
"No i zanosi się na historyjkę..." - pomyślałem.
- Kiedy wasi rodzice byli jeszcze młodzi ocalili świat przed zagładą tytanów. Kronos, czyli najpotężniejszy z nich, jest ojcem Zeusa. Gromowładny kiedyś pociachał go na kawałki i wrzucił w odmęty Tartaru, ogromnej dziury w podziemiach. Niestety zły tatuś postanowił się zemścić i kilkanaście lat temu powrócił. Wasi starzy mieli dużo szczęścia, ale udało im się go zgładzić. Kronos był świrem, ale nieśmiertelnym świrem, więc nie zniknął na zawsze. Potwory, które go popierały, a nie zginęły rozpierzchły się po całym kontynencie. Reszta zdążyła się już odnowić i teraz jest ich wszędzie pełno. KAŻDY, nawet śmiertelnik jest narażony na niebezpieczeństwo, bo demony są głodne bólu. Tak więc powinniście przejść szkolenie jak walczyć z potworami żeby przetrwać, kapujecie?
Wyraz naszych twarzy chyba niespecjalnie go przekonał, ale mimo wszystko kiwnął porozumiewawczo głową.
- No, to ustalone. Jutro w południe w waszym ogrodzie.
- W naszym ogrodzie? Chejronie, ale...
- Spokojnie, Annabeth nic się nie stanie. A jak się stanie, to zawsze możesz zrobić sobie drugi dom. - zaśmiał się.
- A-ale co z dziećmi? Bianca ma dopiero osiem lat, Silena dwanaście, a Charles czternaście... Oni są jeszcze... Mali.
- Są na tyle duzi żeby wiedzieć do czego służy ostrze. A teraz wybaczcie mi, ale spieszę się na kolejne, pilne rodzinne spotkanie. Ech, czasami chciałbym zmienić rodzinę.
"Ja też..." - przemknęło mi przez głowę.
- No, to do jutra! - parsknął i z wielkim rozpędem wyskoczył przez otwarte okno dużego pokoju.
- No co za tupet! - wykrzyknął mój ojciec. - Nawet nie skosztował szarlotki! - objął żonę, a potem mruknął do nas cicho - Zazdroszczę mu.
Zaśmiałem się pod nosem i szurnąłem nogą po całym dywanie, co miało znaczyć ni mniej ni więcej jak "mogę już iść?". Ojciec mrugnął do mnie, dziękując, że nie narobiłem mu wstydu i odesłał do pokoju. Z ulgą zamknąłem się w swojej sypialni i oparłem o ścianę mrużąc oczy. Musiałem przetrawić to co przed chwilą usłyszałem. Chyba po raz pierwszy wysłuchałem do końca opowieści jakiegoś członka mojej rodziny, co wcale nie podniosło mnie na duchu. Świetnie. Moi rodzice są bohaterami, a my ofermami, które muszą przechodzić jakieś durne szkolenie jakby same nie potrafiły sobie poradzić! Doskonale wiem do czego służy ostrze! I żaden śmierdzący koń nie będzie mi tego pokazywał! Walnąłem pięścią w ścianę i opadłem zmaltretowany na łóżko. Za dużo informacji jak na jeden dzień.

Hmm... Tata opowiadał mi kiedyś, że im - herosom - śnią się baaardzo dziwne rzeczy, które tak naprawdę gdzieś tam w tym samym czasie dzieją się naprawdę. Zawiłe? No cóż, nie wybierałem sobie życia, ale jedno wiem na pewno. Coś po nim jednak odziedziczyłem. Nie mówię tutaj o kolorze tęczówek i kształcie twarzy. Gdy tylko zamknąłem oczy pojawił się przed nimi pewien obraz. Stałem na szczycie ośnieżonej góry w pełnym blasku słońca. Nietypowa pogoda. No, chyba, że to nie było słońce. Po przeciwległej stronie machała do mnie jakaś uśmiechnięta od ucha do ucha czarnowłosa dziewczyna. Miała punkowe ciuchy i różowe pasemko we włosach. Głowę otaczała srebrzysta przepaska, a łuk na jej plecach dawał dużo do myślenia. Wyglądała jakby przeszła z kilkaset kilometrów i to w bagnie. Musiała minąć chwila zanim ją rozpoznałem. Widziałem ją na fotografii w salonie. To chyba ciotka Thalia - najlepsza przyjaciółka mamy. Ociekając błotem wywijała energicznie nadgarstkiem do mojej osoby. Lub do kogoś kto stał za mną. Był to chłopak, z pewnością. Patrząc na jego budowę ciała można by równie dobrze porównać go do Pudzianowskiego, który bierze udział w zawodach MMA. Dziwny, silny Polak miał na głowie kaptur, więc nie widziałem jego twarzy. Dowiedziałem się jednego. By walczyć z wielkim smokiem nie wystarczy mieć ogromnej muskulatury. Ni stąd ni zowąd nadleciał skrzydlaty potwór i spalił na popiół tajemniczego mężczyznę. Ciotka otworzyła usta, ale krzyk utknął jej gdzieś w gardle. Zwierzak chwycił ją w szpony i najzwyczajniej odleciał. I to na tyle.


Obudziłem się jak gdyby nigdy nic i przetarłem oczy. Miewałem już gorsze koszmary, a więc tym nie musiałem się martwić. Podniosłem się i stwierdziłem, że zasnąłem w ciuchach. Skierowałem swoje kroki do łazienki i doprowadziłem się do porządku. Powlokłem się do jadalni, wcisnąłem chleb do tostera i czekałem.

- Charles zrób mi kanapkę! - wrzasnęła Bianca ciągnąc mnie za koszulę.
- Spadaj, niech mama ci zrobi. - burknąłem.
- Charles! Bo powiem twoim kolegom, że płaczesz przez sen...
- To było trzy lata temu i śniła mi się śmierć. Nic na mnie nie masz.
- Czy aby na pewno...?
Zastanowiłem się.
- Wiesz jak cię nie znoszę? - zapytałem sięgając po masło.
Zerknąłem na zegarek. Dochodziła 10:00. Za dwie godziny pojawi się ten stary zgred i będzie się przechwalał jakich to on nie zna trików z mieczem. Już się cieszę. Liczyłem na to, że zdążę jeszcze wejść na Facebooka, ale wtedy zjawiła się mama i kazała mi wziąć się do pracy. Tak więc skosiłem cały trawnik, podlałem kwiaty i posprzątałem w szopie. Zanim się zorientowałem minęła 12:00. Na podwórku ujrzałem ślady kopyt i zakląłem cicho pod nosem. On już jest w domu. Po "wylewnym" powitaniu od razu zaciągnął nas do ogrodu. Ustawił twarzami w stronę lasu i podał każdemu z nas miecz.
- Uwaga kochani. To nie są zwykłe miecze. Zrobione są z niebiańskiego spiżu.
Mózg mi się wyłączył. Następne co pamiętam to to, że Chejron wywołuje mnie na sam środek i każe pokazać jakiś skomplikowany manewr. Kompletnie nie wiedziałem co zrobić, a na pomoc przybyła mi moja ukochana siostra Silena. Tak, ukochana... Wredna larwa zawsze musi być lepsza! Już ja jej pokażę! Zamachnąłem się i chcąc nie chcąc pod wpływem ciężaru miecza wylądowałem twarzą w ziemi.
- Musisz zachować równowagę. - powiedział do mnie koń pomagając mi wstać.
Tym razem postanowiłem słuchać. To dziwne, ale nauczyłem się paru sztuczek i nawet (ha!) udało mi się pokonać Biancę! To niewielkie osiągnięcie, ale patrząc na mój start...
- Wujku, a co jest w tej skrzyni? - spytała Silena wskazując na gigantyczny kufer.
- To... Nic, po prostu... Nic. Nie ruszaj.
Tak, za mądre to to nie było. W tej samej chwili gdy to wypowiedział wieko uniosło się w górę, a z wnętrza pudła wyfrunęły trzy ciemne postacie. W sekundę zorientowałem się kogo mam przed sobą. Stałem twarzą w twarz z trzema kopiami naszego domowego zwierzaka. Gigantyczne piekielne ogary łypały na mnie groźnie znad ogromnych kłów, a ja miałem do dyspozycji jedynie stary, zardzewiały miecz i jakieś pół godziny doświadczenia. Zapowiadało się ciekawe popołudnie.

~ ~ ~


No więc dzisiejszej nocy wyprodukowałam z siebie rozdział pierwszy. Nie jest idealny i wyobrażałam go sobie inaczej, ale swojej dziwnej weny nie oszukam. Proszę o szczere opinie :) Liczę na wasze komentarze, bo to one motywują mnie do pisania :D Wpis dedykuję Destiny Chase i Wici, które dają mi natchnienie oraz mojej NP Oliwii, za to, że jest ze mną :D Nie zapominając o mojej kochanej Wiktorii, bez której nie istniałyby w ogóle główne postacie :D Poprawiłam polskie znaki wraz z czcionką i teraz powinno być dobrze. Dziękuję za wejścia i komentarze :) Pozdrawiam i do przeczytania! :*

9 komentarzy:

  1. Ohh...NIESAMOWITY!!!!!!
    Po 1. Kocham centaury :D W jakimkolwiek filmie je widzę, nie mogę oderwać wzroku... Po prostu strasznie mnie fascynują <3
    Po 2. Charles mnie normalnie rozbraja... :D:D:D:D Te jego gadki i przemyślenia to istne cudo! Dzięki jego postawie i temperamencie, nic nie jest nudne, ani za długie :))
    A te ich sny...Fascynujące. Też bym tak chciała, pod warunkiem, że śniłoby mi się coś dobrego xD
    I znów wracam (bo piszę komentarz za nim jeszcze przeczytam cały tekst, bo później wypada mi z głowy :D) To wspaniałe, jak łączysz jego zwykłe życie (zdąży wejść na Fejsa xd) z niebezpiecznym, tajemniczym życiem Herosa - normalnie... Uhhh... :**
    Haha! Właśnie doczytałam :D nie ma to, jak domowe zwierzaki! xD
    I znowu ten jego charakter - bardzo fajnie, że wszystko tak miło ujmuje w żart . - tylko takich ludzi szukać na świecie :)

    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział i całuję :**
    AAlexa

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze ,wielkie dzięki za dedyk ,czuję się zaszczycona :** ,jesteś wielka ,cudownie piszesz i masz wielki talent. Po drugie ,rozdział jest cudowny ,zaczytałam się tak ,że prawie spaliłam tosty xD.
    Charles jest rozbrajający ,niby jest synem herosów ale zachowuje się jak zwykły nastolatek ,ma być szkolony przez centaura a myśli o wejściu na Fejsa ,już czuję się jakbym go znała od lat ^^. Jego przemyślenia mnie rozwalają a stosunki z siostrami sprawiają ,że staje się mi jeszcze bardziej bliski ,naprawdę czuję się jakby to był mój stary dobry kumpel. Co do powodu szkolenia to czuję ,że coś się później wydarzy i już nie mogę się doczekać ^^. Samo szkolenie bardzo ciekawie opisane ,niech Charles się nie przejmuje ,ja bym sobie o wiele gorzej poradziła xD. Wracając do opisów i przemyśleń (wybacz ,że nie piszę po kolei) to opis salonu był bardzo ciekawy ,starożytna broń wisząca na ścianach przecież jest idealna do zabawy ,no bynajmniej dla kogoś tak porąbanego jak ja =P. Co do jego snu ,to już jestem na 100% pewna ,że coś oznacza ,był oczywiście świetnie opisany. Powiem to tak ,to jest Twój trzeci blog ,który czytam a Ty nadal mnie zaskakujesz w praktycznie każdym zdaniu ,nie powtarzasz żadnych schematów i naprawdę potrafisz mnie zaskoczyć ,jesteś wielka. Życzę ci masę weny ,czekam na nn i pozdrawiam ,Twoja najwierniejsza fanka :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuje za dedyk . <3
    Cudo, cudo i jeszcze raz cudo . *o*
    Spotkanie z wujkiem ... Awww xD
    Świetny rozdział ale wiem że w następnych notkach na tym blogu będzie jeszcze lepiej . <3
    Trzymam kciuki . ♥
    Pozdrawiam i zapraszaM do mnie .;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow... :D
    Zawalisty rozdział! xD Momentami zwijałam się ze śmiechu! Naprawdę idealnie wczuwasz się w rolę Charlesa! Masz chyba braci co? :D
    Serio... Masz ogromny talent! Mogłabyś rzucić sobie wyzwanie i napisać własną historię i spokojnie ją wydać. ^^ Na pewno bym kupiła! :D
    Podziwiam Ciebie i Twój niesamowity talent!
    Ten blog jest tak samo niesamowity jak dwa poprzednie. <3
    Uwielbiam tego bloga i Ciebie! ^^ <3

    Pozdrawiam serdecznie i życzę TONY WENY! :D
    ~Eveline.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajny ten rozdział. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale miałam dużo blogów do przeczytania, a w dodatku jestem chora -_-
    Rozdział bardzo mi się podobał, jak zwykle ładne opisy i niebanalna akcja ;)
    Sama nie wiem, co mam jeszcze napisać. Szczerze ?
    Po prostu pięknie ! :**

    Zapraszam do mnie na rozdział 6 i ważną informację :P
    Pozdrawiam i życzę ogromnej weny,
    Reasy (wcześniej Nessie, ale mi się znudziło :P )

    OdpowiedzUsuń
  6. No i co to ma być, ja się pytam?!
    Ja tu liczyłam na jakiś poważny rozwój wydarzeń, w sensie więcej tychy wydarzeń, a tu lipa. No i dlaczego tak krótko?!
    Oczywiście nie zmienia to faktu, że wszystko nadal jest genialne. :D
    No a teraz podsumowując:
    1. Skąd wie o Pudzianowskim, przecież on mieszka na Manchatanie... O.o
    2. No i ten sen... Dziwny, a za razem barzdo ciekawy. :P
    Jestem ciekawa czy ciotka będzie miała jakiś wpływ na dalsze losy ... A to tylko takie moje rozważania.
    3. Coraz bardziej lubie naszego drogiego bohatera, w sumie to chyba mogłabym się z nim spotkać, pogadać, tararararara... ^^
    4. No i o co chodziło z tym dywanem?! Sorry, ale tutaj moja wyobraźnia mnie zawodzi, bo nie bardzo potrafię sobie zobrazować szurnięcie nogą po całym dywanie, no bo... Jezu, weź dodaj jakieś zdjęcie jak to robisz, bo to jest skomplikowane. xD
    5. Więcej proszę wzmianek o Fejsie i Googlach, bo wtedy tak prawdziwie czuć, że to się dzieje w naszych czasach. ;P
    6. No i gdzie te teksty z prologu? :<
    A teraz:
    Cholernie się niecierpliwię na kolejny rozdział i mam nadzieję, że nie dasz nam długo czekać, cieszę się, że w końcu jestem wolna od tak licznych blogów o Potterze (oczywiście nie włączam w to naszej Dess, bo ona jest oryginalna na wieki wieków amen♥).
    Twoja wierna przyjaciółka, muza, czytelniczka, sratatatata....
    -Wiktoria

    OdpowiedzUsuń
  7. hmhmhm. Mało jest blogów na podstawie tej serii, więc miałam niezły zaciesz jak tu weszłam! I nie żałuję, bo może się zrobić bardzo ciekawie ;3
    Może... może dodasz trochę opisów? Wiesz, uczuć, otoczenia i tak dalej. Sama pisałam podobnie jak Ty i uwierz, jak się na chwilę zatrzymasz i coś opiszesz nie będzie gorzej - będzie LEPIEJ. Nie wiem co prawda jak jest dalej - może już to naprostowałaś, ale chwilowo nie mam momentu żeby przeczytać kolejne rozdziały i się dowiedzieć :)
    Wejdę tu jeszcze nie raz, bo zapowiada się naprawdę porządnie ^^

    O, i podpinam się do komentarza wyżej - ten Pudzianowski to lekka wpadka. Tak, jakbyś napisała że musiał zrobić zadanie z polskiego, czy nie zdążył wejść na gg. To nie Polska :D

    Pozdrawiam i życzę weny, Flavored

    PS Jeśli tylko będziesz miała ochotę, zapraszam na oboz-herosow.blogspot.com - mój blog, również na podstawie PJatO ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam Pudzianowski przypadkowo, ale zdecydowałam się tego nie poprawiać, bo obecnie trwają zawody MMA, w których Pudzianowski bierze udział, a puszczane one są na całym świecie, więc prawdopodobne jest, że Charles mógł je oglądać :33
      Dziękuję za bardzo miły komentarz i obiecuję, że na pewno do ciebie zajrzę ;D

      Usuń
    2. O, chyba że tak! To zwracam honor ;) Mimo wszystko dodałabym ten dopisek w treści, bo sporo osób może uznać to za brak profesjonalizmu :D

      Usuń