niedziela, 18 sierpnia 2013

One Shot - warto przeczytać :3

Wzięło mnie na "jednostrzałowce" ^^ Zainspirowałam się (o bogowie, jak to dawno temu było o_O) tym oto fanfickiem : KLIK : i postanowiłam spróbować czegoś podobnego :) Pewnie nie wyjdzie tak dobrze jak oryginał, ale przynajmniej wyjaśni parę nurtujących was spraw... Enjoy! ^^

- Czy zastanawialiście się kiedyś jak wygląda pisanie rozdziałów? Myślicie, że wystarczy, że otworzymy stronę i od razu zaczynamy pisać? Mimo zawrotnego tempa i milionów pomysłów niekiedy zdarzają się cięższe problemy. A o tym opowie wam ta miniaturka. 

~ ~ * ~ ~ 

- Obiecuję, że przy mnie nic złego ci się nie stanie - powiedziałem pewnie, zaciskając powieki i mając nadzieję, że to tylko zły sen.
- Obiecujesz?
- Obiecuję - wyszeptałem. 
Dzieliły nas milimetry. Czułem na ciele gęsią skórkę i wtedy...
- STOP, STOP, STOP! - usłyszałem krzyk dochodzący z krzaków po naszej lewej.
- CO ZNOWU?! - wrzasnąłem kierując swoje spojrzenie na niską blondynkę w dziennikarskim kapeluszu.
- Coś mi tu nie pasuje.
- Tobie wiecznie coś nie pasuje - prychnęła Victoria odrzucając włosy do tyłu.
- Nie, nie, nie... Musimy to zmienić. ŻADNEGO całowania się w szesnastym rozdziale.
Przechyliłem głowę w prawo i jęknąłem cicho.
- Serio? Znowu przerwiesz słodką chwilę przestając na jakimś głupim przytuleniu? Nie tego chcą czytelnicy - bąknąłem.
- Nie zawsze mogę dawać czytelnikom to, czego chcą. Im dłużej będą na tą scenkę czekać, tym lepiej.
- Naprawdę musisz ich aż tak dręczyć? Nie za wiele już wycierpieli patrząc jak w kółko zmieniasz wątek i przepowiednię? Oni i tak wiedzą, że to się w końcu kiedyś stanie - odparła Vic wpijając w autorkę swoje przenikliwe spojrzenie.
- Nie patrz się tak na mnie! To ja wymyśliłam ci ten wzrok, nie używaj go przeciw mnie, bo w kolejnym rozdziale rzucę na ciebie stado chimer - zagroziła biorąc notes i skreślając kolejną linijkę wpisu.
- To co tym razem? Rozpłacze mi się w koszulę? - spytałem kręcąc głową.
- O, to jest dobre! - wyszczerzyła się zapisując to co powiedziałem.
- Jesteś okrutna - zaśmiałem się - A co dalej? Zrobisz tak, żeby to jednak Nadia była moją dziewczyną, a związek mój i Vic pozostanie ee... Niezwiązany?
- Przeszłoby, ale to jest zbyt oczywiste, Charlie. Może po drodze wyczaruję ci jakąś panienkę z podziemi czy coś. Nie wiem, na razie nad tym nie myślę.
- Ty nigdy nad niczym nie myślisz. Nie wiesz nawet, co do końca będzie działo się w naszej opowieści - wtrąciła Victoria - Zaplanowałaś tylko to zakończenie, w którym...
- ĆŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚŚ.... Usłyszą cię! - krzyknęła niebieskooka autorka patrząc na nią wściekle.
- Kto? - zapytałem rozglądając się.
- Czytelnicy! - jęknęła podirytowana - Matko, jak wy mało rozumiecie. Nie możemy im zdradzić, co będzie się działo dalej, bo po prostu przestaną czytać historię.
- To po co piszesz wszystko tak jasno?
- Charles, im się tylko zdaje, że wiedzą co będzie dalej - uśmiechnęła się sprytnie - Tak naprawdę mam zamiar obrócić wasze życie do góry nogami, o nic się nie bój.
- Pocieszająca myśl.
- Och, zamknij się już. Lepiej wracajcie do obozu. Ja muszę sobie wszystko poukładać, a kiedy znowu zacznę pisać to was zawołam, proste.
- Dobra, tylko nie próbuj znowu wtykać nam jakichś poprzebieranych potworów. Pamiętaj, że co za dużo to niezdrowo.
- Powiedziała mądrala lecąca na dwóch chłopaków na raz.
- Ej! Ja na nikogo nie lecę. Charles to tylko mój przyjaciel!
- Tak ci się zdaje - autorka uśmiechnęła się przebiegle.
- Nie ogarniam tego, co dzieje się w twojej głowie - bąknęła - Nie dość, że tyle mieszasz tutaj, to jeszcze prowadzisz cztery inne blogi.
- Trzy. Fremione się skończyło.
- Nie rozumiem cię w ogóle.
Zapadła chwilowa cisza, w której autorka przyglądała nam się uważnie, z tym swoim tajemniczym błyskiem w oczach, jakby umiała przejrzeć nasze myśli.
- To może zrobimy tak, że zamiast na głazie, będziecie siedzieć na drzewie?
- Pogięło cię? - spytałem - Nie umiem się wspinać.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i nabazgrała coś w notatniku.
- Już umiesz.
Skrzywiłem się.
- No dobra i co dalej, nikt nas nie będzie szukał?
- Skoro tak bardzo ci na tym zależy...
Ponownie pochyliła się nad zeszytem, a tuż obok nas zmaterializował się Jake.
- Nie, to ja już wolę włazić na drzewa.
- Nie przesadzaj, możemy wkręcić tu jakąś scenę bójki - wyszczerzyła się.
- Tak, a na zakończenie niech się przytulą i pogodzą - wykrzyknęła Victoria uśmiechając się.
- Od razu zróbcie z nas gejów - bąknął Jake.
- Niegłupi pomysł, ale trochę nie w moim stylu - zamyśliła się autorka zagryzając ołówek.
- Nie no, proszę was - jęknąłem wstając i podchodząc do chłopaka - My wcale do siebie nie pasujemy!
- Można naciągnąć trochę wyobraźnię... - zachichotała Vic.
- Nie, Charlie ma rację, to nie wyjdzie - westchnęła blondynka siadając na jakimś pieńku - Weno, gdzie jesteś?!
- Ktoś mnie wołał? - przed nami nagle pojawiła się bezimienna.
Wytrzeszczyłem oczy spoglądając na nią podejrzliwie.
- Ej, a ja też tak mogę? Cheeseburgerze, gdzie jesteś?! Ała! - nie wiadomo skąd na głowę zleciała mi gazeta.
- Bądź grzeczny, Charlie - powiedziała autorka zakładając ołówek za ucho, pod dziennikarski kapelusz - Witaj Me... eee... Bezimienno - odchrząknęła - Dobrze, że jesteś.
- Doskonale o tym wiem - uśmiechnęła się.
Moment... Uśmiechnęła się?!
- Co w ciebie wstąpiło? - spytałem.
- Nie wszyscy tak jak ty mają wrodzoną głupotę. Ja naprawdę jestem miła. To właśnie za dobre aktorstwo ceni mnie autorka.
Blondynka pokiwała twierdząco głową.
- Pomóż mi, proszę!
- Na czym stoimy?
- Właśnie planujemy gejowski paring Jake'a i Charlesa.
- Zamknij się, Vic.
- Nie, to serio bardzo kreatywne - wyszczerzyła się.
- Błagam was, skupmy się! Albo wrócę do torturowania was niezdrowym obozowym jedzeniem i ciągłymi atakami potworów!
- To może niech Charlesa zje jakaś wodny tryton czy coś - odparła moja mroczna siostra.
- Bardzo zabawne - powiedziała autorka - Tylko, że jego nawet trytony nie będą chciały zjeść.
- Halo, ja tu jestem!
- To nie problem, zawsze mogę cię odesłać z powrotem do lochów w Hogwarcie. Stamtąd przynajmniej nie uciekniesz.I słyszałam, że Snape cię polubił...
- Ten nietoperz chciał zaprosić mnie na randkę. Nie zrobisz mi tego.
Niebieskooka uśmiechnęła się.
- Dobrze wiesz, że zrobię.
- Wróćmy może do rozdziału, co? Na razie napisałaś, że się tulimy, co dalej? - spytała Vic.
- Tulisz się z moją dziewczyną? - zapytał groźnie Jake patrząc na mnie - Ja cię zaraz utulę!
- SPOKÓJ! - wrzasnęła autorka łapiąc za ołówek i prędko skreślając coś w notesie.
Zanim Jake zdążył się choćby poruszyć, wyparował.
- Koniec z gejowskimi paringami, jeśli to ma prowadzić do takich sytuacji - burknęła autorka pocierając sobie skroń palcami.
- Dobra, to co... Jedziemy dalej? - zaproponowałem siadając ponownie na głazie koło Victorii.
Spojrzałem na autorkę, ale ta tylko ziewnęła przeciągle.
- Nie chce mi się.
Wytrzeszczyłem oczy.
- Co proszę? Najpierw to zamieszanie, a teraz?
- No po prostu mi się nie chce. Chyba pójdę sprawdzić Facebooka.
- Zostawisz nas teraz w takim położeniu?
- Nie... Ale... Chyba... - i padła na ziemię.
- O NIE! - wrzasnąłem i już miałem do niej biec, kiedy Vic złapała mnie za ramię.
- Przestań, zaraz wróci. Najwyraźniej znowu porwał ją cały ten leń.
- Co to za typek? - spytałem nie do końca rozumiejąc.
- Gościu nie ma co robić, tylko odrywa kreatywne osoby od tworzenia. Znalazł se taką pracę i teraz dręczy nastolatków - westchnęła Bezimienna.
- Mam nadzieję, że to nie żaden pedofil - burknąłem wpatrując się w drżące ciało autorki - Jesteście pewne, że ona żyje?
- Wróci maximum za 2 dni.
- Co?! A co z naszą historią?
- Nic z nią nie będzie, po prostu... Posiedzimy tu trochę albo odnajdziemy samodzielnie drogę do obozu. Choć... Nie próbowałabym. Nie wiadomo jakie ona potwory schowała w tym lesie.
- Popatrzcie, zaczyna się ruszać - przerwała nam Victoria idąc w kierunku "zwłok" - Chyba wraca do niej chęć pisania. Szybko jak na nią.
Blondynka podniosła się z ziemi, chwytając się za głowę.
- To... Na czym stoimy? - zapytała sennym głosem otrzepując białą bluzkę.
- Sama już nie wiem - odparła Tori zaglądając do notesu - Charles pociesza mnie tym banalnym tekstem.
- Tsa... Trzeba by to zmienić. 
- Mam pomysł. Może niech oboje zaczną snuć domysły w kwestii szpiega? - podsunęła bezimienna, krążąc wokół nas.
- Twierdzisz, że jak wyjawimy czytelnikom, że szpieg to ktoś z obozu, to będą chcieli czytać dalej?
- CHARLES! - krzyknęła autorka - ILE RAZY MAM CI POWTARZAĆ, ŻEBYŚ NIE GADAŁ O TAKICH SPRAWACH NA GŁOS?!
- Myślisz, że naprawdę ktoś nas słyszy?
- Dobrze, a więc w nagrodę zamiast pocałunku i tulenia, wpadnie na was stado wściekłych małp.
Znikąd na głowę wskoczyła mi kapucynka wrzeszcząc przeraźliwie.
- Pogięło cię?!
- Dodatkowo możemy zatrudnić klaunów. Wiemy, że podświadomie boisz się klaunów.
- Nie boję się klaunów!
- Już się boisz. A no i jeszcze odnoszę wrażenie, że bardzo tęsknisz za Dionizosem. Co powiesz na dyrektora obozu w samych slipkach?
Krzyknąłem widząc to wszystko i zacisnąłem powieki, krzywiąc się. Pomyślałem, że autorka o zdrowych zmysłach nie napisałaby czegoś takiego, ale naraz doszedł mnie jej śmiech. O, nie. Głupawka.
- Daj spokój - jęknąłem, uchylając się przed atakującymi mnie małpami. - Nie możemy zabrać się do tego na poważnie?
- Twierdzisz, że jestem niepoważna?
- Twierdzę, że nie starasz się za bardzo, by coś z tego wyszło.
- Czyli posądzasz mnie o złą pracę?
- Nie, ja...
- Twierdzisz, że jestem złą pisarką?!
- Nie, ja na serio...
- Dosyć! - krzyknęła pisząc coś w zeszycie i cisnęła kapeluszem o ziemię.
W jednej chwili poczułem łaskotanie w brzuchu i obraz się rozmył. Oderwałem stopy od ziemi. Pochłonęła mnie czarna dziura. Po pewnym czasie miałem już grunt pod nogami. Rozejrzałem się chwytając się stalowych krat. Byłem w celi. 
- Tylko nie to - wyszeptałem.
Jak na zawołanie ukazał się przede mną wysoki mężczyzna, w tłustych, czarnych włosach.
- Charlie - wymruczał, uśmiechając się uwodzicielsko, a ja... Zemdlałem.

~ ~ * ~ ~

Hahaha, jest to wynikiem po części głupawki, po części weny, której nie mogłam zidentyfikować, ale mam nadzieję, że ujdzie >.< Wybaczcie za błędy, ale nie miałam jakoś chęci tego poprawiać po raz enty, bo nie jest to częścią książki. Pozdrawiam i liczę na komentarze ;>