piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 10 - "Jeżeli nie masz jawnych dowodów na to, że coś zginęło, równie dobrze to coś może się przed tobą chować."

Spojrzałem z trwogą na moją koleżankę, której wyraz twarzy robił się coraz bardziej zacięty. Wyglądała jakby wahała się czy wyjaśnić mi o co chodzi czy przeczekać jeszcze trochę. W głowie wyświetlił mi się napis, już zapomniany fragment przepowiedni. "Budowla prastara, przedwieczna okaże się niebezpieczna". Asekuracyjnie położyłem palec na moim pierścieniu, by w razie czego ściągnąć go i stanąć do walki. Dziewczyna chyba to zobaczyła ponieważ jej twarz zaczęła drżeć. Nacisnąłem na przycisk odblokowujący pasy i szybko wysiadłem z auta. Przez szybę widziałem jak nastolatka zaczyna się... gotować.
"No nie, kolejny potwór?!" - pomyślałem - "Nie moglibyście wymyślić czegoś innego?!".
Usłyszałem świst nad głową i schyliłem się gwałtownie, gdy dwie silne postacie chwyciły mnie za ramiona.
- Dokąd się wybierasz, Charlie? - powiedziała Nadia stojąca po mojej prawej.
Prędko zacząłem mrugać jednak dziewczyna nie znikała. Ale przecież Nadia siedzi w aucie!
- Nie masz się czego obawiać. Jestem z tobą! - zwróciłem wzrok w lewą stronę i ujrzałem Nadię.
Nadia numer 1 zdążyła już opuścić pojazd i teraz stała rozpuszczając mi się przed oczami.
- Spokojnie. Zabijemy cię szybko i bezboleśnie. - podsumowała.
Zaczęło powielać mi się w oczach, gdy kolejne Nadie powychylały swoje głowy zza głazów, drzew i krzewów. Po chwili cała dwunastka poczęła się stopniowo rozpuszczać. Halo! Ledwo co mogłem wytrzymać z jedną Nadią, a tutaj już dwanaście?!
Właściwie to nie wiem na co ja czekałem. Zamiast wyciągnąć Xifosa i rozciąć je wszystkie na pół... Stałem. Może i słusznie. Nagle nastolatki krzyknęły jednym głosem i nim się spostrzegłem miałem przed oczami bandę porządnie umięśnionych, wysportowanych i uzbrojonych dziewczyn. Jedna z nich nosiła czarny płaszcz z kapturem.
- No nie... - mruknąłem.
Okej, może przesadziłem! Już wolę potwory! Wolę te wszystkie Nadie! Nie mam teraz wcale ochoty na spotkanie z... łowczyniami Artemidy. W szczególności, że na pewno nie są do mnie przyjaźnie nastawione.
Kobieta w kapturze drgnęła, co miało chyba uchodzić za chytry uśmieszek. Nie wiem, nie widziałem.
- I co możesz nam teraz powiedzieć... Synu syna Posejdona? Synu Hadesa? A wręcz wnuczku - tu prychnęła - Kronosa?
- Moment... - przerwałem - Za dużo tych synów.
- ZAMILCZ! - syknęła.
- Ej, chwileczkę, zadałaś mi pytanie to odpowiadam, nie?
Usłyszałem jak gdzieś za mną napięła się cięciwa.
- Okej, no to nie.
- Nie masz pojęcia co dzieje się tam na dnie... Kiedy cię zabijemy będziesz nam wdzięczny, że cię ocaliłyśmy przed wojną.
- Jak mogę wam być wdzięczny skoro będę martwy?!
- Byłoby mi cię szkoda gdyby nie to, co ON zaoferował mi w zamian.
- Eee... Ale w jakim sensie? - wyszczerzyłem zęby.
- Wszyscy chłopcy są tacy sami! Dlatego twierdzę, że powinno się was niszczyć.
- Ykhym - ktoś odchrząknął - Nie chcę cię w żadnym stopniu pospieszać, Pani, ale mamy trochę poważniejsze sprawy na głowie niż plotkowanie z jakimś szczeniakiem.
- Racja. Wybacz mi, Thalio.
Zamarłem. Nie patrzyłem już nawet co robi dziewczyna w kapturze, którą jak się domyślam była Artemida. Liczył się dla mnie ten jeden głos. Ta jedna osoba, która celowała we mnie z łuku. Dziewczyna dysząca mi praktycznie w kark. Słyszałem każdy jej krok, każdy najdrobniejszy ruch. I zero niepewności co do zamordowania mnie. Uniosłem ręce do góry z czym chyba pozostałe łowczynie nigdy się nie spotkały, bo zdezorientowane podniosły broń. Powoli obróciłem się. Teraz stałem już mierzyłem się spojrzeniem z czarnowłosą punkówą. Jej twarz była brudna jakby bardzo dużo przeszła. Patrzyła na mnie z nienawiścią, ale jej oczy były... Puste. Najzwyczajniej w świecie puste. Nie to, że ich nie miała, ale po prostu czułem, że to nie był ten wzrok. Jakby ktoś patrzył za nią.
- Thalia... - szepnąłem podchodząc do niej powoli, ale ona tylko wyżej podniosła łuk.
- Nie zbliżaj się, nędzny herosiku.
Stanąłem wbijając w nią swoje badawcze spojrzenie. Po pierwsze - nie rozumiałem dlaczego mi się śniła. Po drugie - dlaczego tak na mnie patrzy. Po trzecie - czemu jest po złej stronie?
Wtedy naszło mnie niemiłe przeczucie, że to ja mogę być po tej złej stronie.
- Nie pamiętasz mnie? - spytałem znowu robiąc krok naprzód - Jestem Charles. Charles Jackson.
Wzdrygnęła się lekko jakby to nazwisko koniecznie chciało ściągnąć ją na ziemię.
- THALIO! - ryknęła Artemida na co nastolatka ponownie naciągnęła strzałę.
Ryzykownie brnąłem przed siebie. Jeśli ma mnie zabić to i tak to zrobi.
- Nie powinnaś tu być. To co robisz jest niedobre. Wszystkich on was opętał. ON to zrobił! ON!
Sam nie wiedziałem o kim mówię, ale na nią wyraźnie to podziałało. Jej oczy zapłonęły czerwienią, a z ust potoczyła się piana.
- JAK ŚMIESZ GO OBRAŻAĆ?! ON JEST NAJWIĘKSZYM I NAJPRAWDZIWSZYM PANEM PODZIEMIA! NIGDY NIE POZWOLI CI NA COŚ TAKIEGO! PONIESIESZ SUROWĄ KARĘ!
- Przestań! Natychmiast przestań! - krzyknąłem - Przejmij ponowną kontrolę nad ciałem! Musisz to przezwyciężyć!
- Dość - odezwała się bogini - Zabić go.
Wszystkie rzuciły się na mnie z mieczami i sztyletami. Ostatnie co zdołałem wydusić z siebie to:
- CIOCIU, RATUJ!
A potem przykryła mnie fala ostrzy.
Ból. Tylko ból. Któraś z rozentuzjazmowanych dziewczyn musiała uszkodzić mi ucho. Syk. Głuchy syk. Z oddali dochodził mnie dźwięk obijającego się o siebie żelaza. Zarys nastolatek w zbrojach biegających nade mną w... popłochu. Ale o co chodzi? Obraz się wyostrzył i zobaczyłem, że kurczowo wbijam palce w ziemię. Zobaczyłem Thalię walczącą ze swoimi "siostrami". Zobaczyłem ogromną dziurę powstałą wokół mnie w miejscu gdzie trzymałem zaciśnięte dłonie. To ja to zrobiłem. Kolejne drżenie ziemi i jedenaście fałszywych Nadii znikło jak zaczarowane. Coś wciągnęło je pod ziemię. Tylko czarnowłosa dziewczyna ubrana w podarte ciuchy chwiała się jeszcze na nogach. Uniosłem się powoli czując ogień płynący po moim lewym policzku. Uchwyciłem spojrzenie upadającej na ziemię ciotki. Wstałem i z wielką trudnością przekroczyłem zarastającą się już rozpadlinę. Z auta wyciągnąłem mój plecak i klękając przy dziewczynie poczęstowałem ją batonem z ambrozją. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się lekko. Przez dłuższy czas żadne z nas nic nie mówiło. Baliśmy się konsekwencji jakie mogłyby wyniknąć z niepotrzebnej wymiany słów. Powinienem jej podziękować, przecież przeciwstawiła się swojej opiekunce żeby mu pomóc.
- Yyym... Dzięki - mruknąłem dotykając delikatnie mojego ucha.
Thalia usiadła i wyjęła z mojej torby pojemnik z nektarem.
- Przechyl głowę - powiedziała spokojnie.
Zrobiłem co mi kazała. Zobaczyłem jak odkręca i przechyla bidon. Potem okropny ból zagłuszył moje zmysły. Lewa część twarzy była lizana przez jakieś strasznie lodowate płomienie. Gdy się w końcu ocknąłem leżałem w piachu machając rękoma jak ptak. Rozejrzałem się i natrafiłem na roześmiane spojrzenie nastolatki.
- Skutki uboczne - zachichotała pomagając mi wstać - Nie owijajmy w bawełnę - dodała po chwili - uratowałam ci tyłek omal nie tracąc życia. Czego ode mnie chcesz?
- Ja... - zamarłem.
Nie wiedziałem.
- No wiesz. Śniłaś mi się. Wszystko to... No wiesz, a poza tym ten ON. I Nadia... I wy... I Victoria... A potem.. No... Wiesz.
Przechyliła głowę i uniosła brwi.
- Nie wiem.
Wyjaśniłem jej wszystko od początku. Od momentu zaatakowania przez piekielne ogary aż do wizyty u Aresa. Trochę to trwało, a kiedy skończyłem stało się coś nieoczekiwanego.
- Pomogę ci. Odnajdziemy i Nadię, i Victorię... I cel twojej wędrówki.
A później mina jej zrzedła. Nagle zaczęła krzyczeć i zwijać się z bólu, a potem... cisza. Żyła, oddychała. Jednak wszystkie jej dotychczasowe rzeczy znikły. Leżała w zwykłych ciuchach. Nie miała żadnej broni. Nie miała przy sobie niczego.
- Wszy-wszystko gra? - spytałem łapiąc ją za ramię.
W odpowiedzi uzyskałem tylko ciche jęknięcie, któremu towarzyszyła łza.
- W końcu to zrobiła... Odebrała mi nieśmiertelność... Za zdradę - wychrypiała - ... Nie jestem już łowczynią.
Poczułem jak drży. Nie wiem skąd, ale wiedziałem o co chodzi.
Artemida wykluczyła ją z szeregu swoich wiernych pomocnic. Ona teraz czuła jakby cały świat runął w dół. Nie miała nic. Zaczynała się starzeć jak normalny człowiek. Była zwykłym półbogiem, bez dachu nad głową. W każdej chwili mogła stracić życie. Nic nie liczyło się dla niej tak jak jej praca. Od tej pory musiała dzielić mój żywot.
Pomogłem jej wstać i kciukiem otarłem kolejną łzę, która spłynęła aż do mojego nadgarstka. Uśmiechnąłem się do niej pociesznie i przytuliłem ją. Chyba to niestosowne przerywać jej tak wielką chwilę zadumy, więc złapałem ją tylko za rękę i poprowadziłem w stronę Aresowego Auta. Pomogłem jej wsiąść i odczekałem aż trochę się uspokoi. Darowałem sobie zbędne słowa pocieszenia, że wszystko będzie dobrze. Na mnie teraz spadło owo słynne poczucie winy. I to nie tylko z powodu Thalii. Ja zabiłem moją ukochaną suczkę Panią O'Leary, przeze mnie obóz został zniszczony, ja rozwaliłem słońce Apolla, to moja wina, że Victoria i Nadia zniknęły, a teraz dołożyło się jeszcze to. Ciężkie jest życie herosa.
Piętnastolatka chwyciła mnie za nadgarstek i szepnęła cicho:
- Jedź w stronę tej wielkiej skarpy.
Odpaliłem wóz i spokojnym tempem ruszyłem w tamtą stronę. Ciemne niebo przemierzały kraczące ptaki. Co rusz zniżały lot dziobiąc coś lub kogoś przyczepionego do skały. W miarę jak się przybliżaliśmy doznawałem coraz bardziej niemiłego przeczucia, że wiem kto to.
Nadia wisiała uwiązana grubymi linami nad przepaścią. Ptaszyska dźgały ją we włosy, raniły ręce i nogi. Liczyły chyba na to, że jej ciało szybciej się tam rozłoży. Na całe szczęście jeszcze żyła, co poznałem po ułożeniu ust, które ruszały się w takt wulgarnych wyrazów. Zatrzymałem samochód i wysiadłem trzaskając drzwiami. Nie czekałem na ciocię, z resztą ona i tak by nie poszła. Za bardzo przypominałoby jej to jej dawne życie. 
- Ile można na ciebie, głupku czekać?! - wrzasnęła zaczepnie z wyraźną ulgą w głosie.
- Wybacz, zgrywanie superbohatera zabiera trochę czasu.
Odplątałem jej jedną rękę i krzycząc "złap się!" zrobiłem to samo z drugą. Krótki krzyk uświadomił mi, że Nadia została uwolniona, a głuche "auć" dało znać, że udało jej się chwycić jakiejś skały. Szybko podszedłem do rozpadliny i pomogłem wyjść dziewczynie. Z ulgą upadłem na piach, dopiero teraz odczuwając jak bardzo jestem zmęczony. Wziąłem głęboki oddech i starając się nie zwymiotować z wysiłku zacząłem głośno powtarzać słowa przepowiedni.
- Trójka herosów wyruszy do portu...
- Zrobione - potwierdziła nastolatka.
- Natrafi na mury starego fortu...
- Byliście w odwiedzinach u ojczulka? Porwali mnie tuż przed wjazdem.
- Budowla prastara, przedwieczna okaże się niebezpieczna...
- Sądząc po twoim wyglądzie to i to się sprawdziło.
Uśmiechnąłem się zgryźliwie.
- Podziemie pochłonie wszelkie istnienie, Olimpowi grożą piekielne płomienie, chyba że dziecko Hadesa, okaże świadomość Arystotelesa.
- ... A tego to w ogóle nie kumam.
- Gdyby była tu Victoria - westchnąłem starając się by zabrzmiało to jak najbardziej naturalnie.
- No... Zawsze wiedziała co robić.
Zapadła niezręczna cisza, w której nikt nie wiedział co powiedzieć.
- Przepraszam. To przeze mnie zginęła.
Nawet nie zastanawiałem się jakie to dziwne, że córka boga wojny przeprasza. Odpłynąłem myślami gdzieś daleko, poza obręby mojego mózgu.
- Jeżeli nie masz jawnych dowodów na to, że coś zginęło, równie dobrze to coś może się przed tobą chować. Dopóki choć jedna osoba wierzy w to, że coś się znajdzie, szanse na to są takie same, jak gdyby wierzyło w to tysiąc osób. Nie warto się poddawać, bo nigdy nie wiemy co może na nas czekać zaraz za zakrętem, a może się to okazać bardzo istotne dla celu naszej wędrówki - szepnąłem wpatrując się w czubki moich zawodnych-niezawodnych tenisówek.
Brunetka westchnęła cicho jakby potwierdzając moje słowa i zwinęła się w kłębek.
- Chciałabym kiedyś spotkać tatę. Nadzieja jest matką głupich...
- Skoro tak, to ja chyba jestem naprawdę szajbnięty - odparłem i wstając ruszyłem prosto do auta Aresa.


~ ~ ~



Nie jest to jeden z najdłuższych rozdziałów, ale chyba jestem z niego nawet zadowolona. Fakt faktem podoba mi się zakończenie ^^ Tak czy siak parę informacji:

A) Dedykacja dla Destiny Chase, AAlexy, Cupcake i Reasy <3
B) Zapraszam na bloga: http://trzy-gracje.blogspot.com/ mojej koleżanki ;D
C) Zachęcam do komentowania!
D) Jeżeli znacie dobrą szabloniarnię, która szybko realizuje zamówienia lub sami tworzycie szablony chętnie kogoś do tego zatrudnię!! :*
Pozdrawiam!

7 komentarzy:

  1. A mi się podoba ten rozdział i jestem z niego zadowolona :3 .
    Wiesz na co czekam ;-; .
    Życzę kupy weny XDD .
    Patt .

    OdpowiedzUsuń
  2. Wczoraj napisałam taaaki fajny komentarz i byłam pewna, że się opublikował, a tu dupa.. O.o :D
    Dobrze, więc zacznę jeszcze raz ;**
    Kochana Kath!
    Już wiesz, że czytam Percy'ego... I mogę się teraz już w pełni wyrazić - Kobieto, PISZESZ O NIEBO LEPIEJ NIŻ TEN RICK!!!!!!!!!!! O.O Te Twoje teksty, niepowtarzalne charaktery barwnych postaci... *_* CUDO... I do tego przygody Charlesa! Rozumiem, że może pomysł nie wziął się od ciebie, ale to zupełnie nieważne. Jesteś geniuszem i piszesz lepiej niż zawodowi pisarze!!!!

    Składam Ci pokłon...

    Ale już przechodzę do rozdziału, bo ona Cię pewnie najbardziej interesuje ;P
    Więc już na wstępie powiem, że zgadzam się z tytułem - sama prawda! :D
    OJOJ! *u* i dziękuję za dedykację... Jesteś kochana! ^^
    12 Nadii.... I te teksty Charlesa! Jak ja cię kocham!!! - on nawet w obliczu śmierci palnie słowa, które później wieszam nad łózkiem :D
    O!O!O!!! Thalia! <3 zdążyłam już przeczytać o córce Zeusa - Zeusa, tak? ;P I podziwiam ją za odwagę :)
    O Boże...Fala ostrzy??!?!?!?!? NO NIE CHARLES!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Chwila, dobra dokończę pisać komentarz już po przeczytaniu...


    Uff...dobra, Thalia jednak nie jest opętana... ALE SIĘ CIESZĘ!! Pomoże mu! ^^
    "Podziemie pochłonie wszelkie istnienie, Olimpowi grożą piekielne płomienie, chyba że dziecko Hadesa, okaże świadomość Arystotelesa.
    - ... A tego to w ogóle nie kumam." - HAHAHAAHAHAHAH!!!...
    AAAAHAHHAHAHAH!!!!!!!!!!! Jesteś Mistrzem! Zwijam się ze śmiechu normalnie! Ahh Charles... ;P
    Rozdział...A niech to, zabrakło słów... *_*

    Jesteś i Zawsze będziesz moim Miśtrzem Katherine Jackson.

    Alexa

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu się odleniłam i przeczytałam! :3 Dzięki za dedyk :**.
    Od początku ,jadą ,jadą a tu nagle kabum i Nadia to nie Nadia i jeszcze zamiast jednej Nadii jest ich kilkanaście! Już widzę minę Charlesa w tym momencie xD. No ale Nadie to nie Nadia tylko łowczynie ,turum tum tum! No i jak zawsze antychłopskie xD. Ale co w nie wstąpiło!? Żeby zabijać Charlesa ,już ja dam tej Artemidzie i ciul mnie to ,że to chyba nie jest do końca ona! Nie ma mordowania Charlesa! Podanie odrzucone ,koniec ,kropka! *tup* No ale tu zaskoczenie ,Thalia się wyłamała z tego i uratowała Charlesa ,gratuluję jej odwagi :3. Foch 4ever na Artemidę za odebranie jej nieśmiertelności! Domyślam się jak się czuła po tym. Stracić wszystko co było twoim życiem ,co jest dla ciebie ważne nie ze swojej winy ,od razu przypomina mi się coś innego :'(. No ale dalej ,Nadia dziobana przez ptaki ,przywiązana do klifu ,od razu przypomina się Prometeusz. No i Nadia uratowana ,ach ta rozmowa z Charlesem powala ,jego słowa na końcu skojarzyły mi się ze słowami Lupina ^^.
    Rozdział jest....z braku słów napiszę świetny ,kocham Charlesa ,kocham Twoje pomysły i podziwiam twoją wyobraźnię. Teksty Charlesa mnie powalają. Jesteś Wielkim Mistrzem mój kochany Dżinie Adepcie Adwisorze (dobrze napisałam ostatnie? xD) kocham cię sis ♥ czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  4. O jejeeeeejejciuuu *.*
    Dziękuję Ci kochana za dedyka ;*** Sprawiłaś mi niewymowną radochę ;>
    Rozdział może i krótszy ale za to OCIEKAJĄCY akcją! I to na dodatek w jaki sposób opisaną!!! Ja jeszcze nie miałam możliwości zacząć czytać Percy'ego ale z Alexą mogę się zgodzić - piszesz lepiej niż zawodowcy! Kocham te Twoje wtrącenia, przemyślenia i telsty Charlesa! Jesteś niesamowita pod tym względem (i nie tylko pod tym!)
    Co do rozdzialiku...
    Taki tam tuzin Nadii, które nie są Nadiami ;p
    Artemida ze swoimi łowczyniami, które wcale niekoniecznie wiedzą co robią, możliwe że nie panują nad sobą jak Thalia, której straaaasznie mi szkoda, bo JAK ja się pytam JAK można zrobić coś tak okrutnego za taki dobry uczynek? "Uratowałaś Charlesa to ja zabiorę ci nieśmiertelność" -,- Mam nadzieję, że Artemida też jest opętana i to tak naprawdę to nie jej wola takie karanie ciotki Charlesa.
    Nadia uwiązana do skały i dziobana przez ptaszyska - no czemu nie ;p Już ją sobie wyobrażam taką przeklinająca xD
    No i przepowiednia... Charles w końcu sobie całą przypomniał gratki dla niego! Yay! I te komentarze: "sądząc po twoim wyglądzie to i to się sprawdziło" hahhahaha ;3

    Rozdział jak zawsze cudowny, sypię Ci cukrem (sama wybierz czy białym czy trzcinowym, bo może wolisz tak zdrowiej xD), blablabla cudownie! No normalnie aż nudno tak powtarzać jak jest dobrze xD Też chcę taaak pisać! ;_;

    Twój Wierny po wsze czasy Dżin...
    Cupcake.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam Cię, że tak strasznie późno komentuję ten jakże CUDOWNY rozdział, ale nie mogłam się jakoś zabrać... :( Przepraszam.
    Ale już przechodzę do rozdziału :*

    A więc.
    Mnożące się Nadie... O.o Owszem lubię ją, ale nie w takich ilościach. :O xD
    Cóż to było doprawdy very creepy, ale dopóty dopóki Charlie nie walnął jednego ze swoich rozładowujących napięcie tekstów xD Uwielbiam go za to! :D
    Jak ja UWIELBIAM takie sceny, kiedy ktoś "wraca" nagle z "zaświatów", że się tak wyrażę i staje się dobry dzięki kilku poruszającym wnętrze, a przede wszystkim serce, słowom. To jest zawsze tak samo cudowne i wzruszające. :')
    Charles ma moc? *o* Zajebiście to wszystko opisałaś! Nie spodziewałam się czegoś takiego. To było doprawdy MEGA!
    Uwielbiam Thalię. Jest serio BARDZO podobna do Charlesa! Widać, że są rodziną, a jednak nie pojmuję JAKIM CUDEM ona jest jego ciotką? 0.o Błagam wyjaśnij to w końcu! Ciekawość mnie zżera!
    Wzajemne ratowanie sobie życia, zawsze spoko. :D Baton z ambrozją i nektar, też czasem chciałabym się tak napić i już mieć energię i czuć się niesamowicie. :D Ahh.. zawsze można pomarzyć ^^
    Biedna Nadia. To było naprawdę przerażające, kiedy odebrali jej bóstwo. Przez moją wyobraźnię, tak realistycznie to ujrzałam w mej głowie, że... będę miała koszmary przez Ciebie! xD
    Nadia pożerana przez ptaki.. no wiesz co? Omg. Ty to masz te pomysły. Dobrze, że Nadia jest zwinna i udało jej się złapać tego kamienia :P
    No i właśnie! Gratulacje dla Charlesa, że sobie przypomniał przepowiednię! Całą! :D

    Ale oczywiście największe gratulacje dla Ciebie - autorki tak przewspaniałej opowieści! Jak ja Cię kocham za te Twoje wszystkie blogi! XD Dobra żartowałam... nie chcę się tutaj podlizywać, czy coś. Wiedz po prostu, że Cię doceniam i uważam za wzór. :**

    Przepraszam, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów, ale tak się rozleniwiłam i zaniedbałam swoje obowiązki na tym blogu, że aż trzy rozdziały miałam do przeczytania, więc postanowiłam skomentować tylko ostatni. Mam nadzieję, że się nie gniewasz i ufasz, że wszystko czytam. ;*

    Pozdrawiam Cię mocno!
    ~Eveline. ;*

    P.S. Nie widziałam Twojego komentarza u siebie pod rozdziałem 3. :( Czekam!
    Miło by było także, gdybyś zrobiła swoja postać w zakładce "Your fantasy". :3
    CZekam niecierpliwie na twoje odwiedziny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, jejku jejku! *o*
    Na początku chcę Cię bardzo przeprosić, że komentuję dopiero teraz.
    Następnie chcę bardzo podziękować za dedyk :3 Miło mi!
    Co do rozdziału to... GENIALNY!
    12 Nadii. Hmm... Biedny Charles ! xD
    I w dodatku okazuję się, że to wojowniczki Artemidy.
    Potem opętana Thalia. Muszę przyznać, że zaczynałam się bać.
    Potem Thalia się zawahała i reszta wojowniczek zaatakowała Charlsa! Ale Thalia go uratowała i Artemida ją wywaliła ze swoich szeregów. Biedna :(
    Ale chce mu pomóc, więc ją lubię xD
    Potem odnalazła się Nadia. Widać nie tylko mi ta scena skojarzyła się z Prometeuszem xD
    I te słowa na końcu!
    Wow!
    Gratuluję, wyszły świetnie !
    Takie... prawdziwe !
    Nie myślałam, ze Charlsa stać na taki wywód xD
    Jak na chłopaka jest bardzo fajny xD
    Kocham go ! :3

    Jejuniu, ten rozdział bije wszystkie teksty które czytam na głowę!
    A moje teksty przy tym rozdziale to bajki dla dzieci ;)
    Nadal nie umiem wyjść z zachwytu, jak taka młoda osoba może mieć taki talent !
    Pisz, pisz bo wychodzi Ci to świetnie!
    Czekam na Twoją pierwszą książkę. Jak ją wydasz, to proszę o jeden egzemplarz z autografem xD

    Twoja wierna czytelniczka na zawsze,
    Reasy :**

    OdpowiedzUsuń