niedziela, 12 maja 2013

Rozdział 11 - "Spotykamy teletubisie"

Jechaliśmy dosyć wąską ścieżką. Stery przejęła Thalia, jako że ani ja ani córka Aresa nie czuliśmy jakoś specjalnej potrzeby kierowania wojennego pojazdu. Dawno wyjechaliśmy ze strefy leśnej i gnaliśmy teraz autostradą wśród światła lamp. 
"Słońca jak nie było, tak nie ma" - pomyślałem obserwując migoczące na niebie gwiazdy.
- Dokąd my właściwie jedziemy? - zapytała Nadia z tym samym zamyślonym i zarazem udręczonym wyrazem twarzy.
Nie uzyskała jednak odpowiedzi. Thalia była zbyt roztrzęsiona i rozkojarzona tym, co stało się po tym jak mnie ocaliła. W sumie to nie jestem pewien czy dobrze zrobiliśmy pozwalając jej prowadzić. Cóż, w najgorszym wypadku skończymy rozpłaszczeni na ścianie jakiegoś budynku jak muchy na szybie samochodowej. Już widzę nagłówki herosich gazet (nie wiem czy istnieją, ale swoją drogą to byłby dość ciekawy pomysł) "KOGIEL-MOGIEL Z ODWAŻNYCH HEROSÓW" albo "SYN PANA PODZIEMI PRZEGRAŁ BITWĘ ZE ŚCIANĄ" lub też "KRES WĘDRÓWKI PO DOM DIONIZOSA - ZGŁADZENI PRZEZ CEGŁĘ - WYPRZEDAŻ HOT DOGÓW W SKLEPIE 'RAJSKA DOLINA - ZNIŻKA 30 %". Przejechałem dłonią po twarzy i odpowiedziałem na zadane pytanie.
- Ciotka w końcu należała do łowczyń, nie? Hades musi na nas poczekać. Na razie to nasz jedyny trafny trop, który należy szybko sprawdzić. Możemy znaleźć wskazówki jak uwolnić Hekate, znaleźć zgubione lub też rozwalone słońce lub też odzyskać Victorię - dodałem smutniej - A poza tym musimy rozwikłać zagadkę dziwnego zachowywania się bogiń. Nie widzę powodu, dla którego Artemida miałaby mnie zabijać...
- Taaak, a na to wszystko mamy jakieś trzy dni - bąknęła szatynka odwracając twarz do szyby.
- ... I do tego dochodzi jeszcze ten ON - sapnąłem rozdrażniony ignorując słowa towarzyszki - No błagam, co za świrus chciałby przejmować władzę nad światem... Żywiołami... Ludzkością... Ty, w sumie ja bym chciał - dodałem po chwili drapiąc się po głowie.
Fuj, powinienem umyć włosy. Brązowe kłaki były ubrudzone piachem, skrzepniętymi drobinkami krwi i jakąś kleistą mazią, której pochodzenia nie chciałem znać. Zastanawiałem się nad swoim ogólnym wyglądem kiedy zaczęliśmy zbaczać z autostrady i powoli wjeżdżać na jakieś dziwne pola. Teraz już tylko gwiazdy i reflektory auta oświetlały ciemną drogę. Podskakiwaliśmy na nierównej szosie. Dziwnym trafem skojarzyło mi się to z jazdą na rodeo. Ciemne kształty drzew przemykały za szybą z nienaturalną prędkością. Dopiero teraz zauważyłem, że córka Zeusa dodała gazu. Mówiłem wam, że Thalia to też heroska? No, od kiedy nie jest łowczynią to stała się nią pełnoprawnie. Hm... Przygnębiająca myśl... Nieważne. 
Półbogini na przednim siedzeniu prezentowała sobą (mówiąc łagodnie) obraz nędzy. Zauważyłem nawet kilka cieknących, świeżo otwartych ran na jej rękach. Tylko jak zrobiła je sobie siedząc na fotelu i kierując samochodem? Może to jakieś skutki uboczne tego zdjęcia klątwy Artemidy? Klątwy? Mogę to tak nazwać?
Moje myśli przerwało głośne ŁUBUDU w bagażniku samochodu. Obróciłem się automatycznie i ze strachem obrzuciłem wzrokiem siedzące obok dziewczyny. Jakby tego nie usłyszały! 
ŁUBUDUBUDU!
Cisza. Zero reakcji. Mają jakieś zatyczki w uszach?
BUM! IIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII....
Okropny pisk wypełnił moje uszy więc czym prędzej wepchnąłem sobie do nich palce.
- Nadia! - krzyknąłem, a nastolatka zerknęła na mnie jakbym zwariował.
Mruknęła coś pod nosem i olała mnie.
ŁUP!
Ostatni dźwięk... Tak mi się wydawało. Chwilę potem potężny ryk wypełnił moją czaszkę i skłonił moje oczy do wykonania dziwnego zeza. Zakręciło mi się w głowie. Jak dziewczyny mogą tego nie słyszeć?!
- ZATRZYMAJ AUTO! - wydarłem się do Thalii czując jak opadam z sił.
Przerażające dźwięki dręczyły mnie jeszcze, gdy wysiadłem i stanąłem na z pozoru cichutkiej drodze. Po paru sekundach powróciły ze zdwojoną siłą. Zrobiłem się cały czerwony na twarzy. Jęki, krzyki i szmery. A w tym coś, co poruszyło mnie dogłębnie i sprawiło, że straciłem zmysły do końca.
- Charles, jestem tu... Liczę na ciebie... 
Szepczący głos Victorii przebił się ponad wszystkie inne i doprowadził mnie do szaleństwa. Zacząłem kręcić się w kółko jak pies, moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości, a język stał się strasznie suchy.
- Wejdź na drzewo Charles... Zejdź z ziemi...
Ojciec? Przystanąłem na chwilę lecz ryki z powrotem ściągnęły mnie na ziemię.
- Charles... Proszę cię... Nie daj się omamić...
Po raz kolejny się otrząsnąłem. Poczułem jak ktoś szarpie mnie za ubrania, ale po chwili znów biegałem jak opętany.
- Charles... Wejdź na drzewo... Zrób to... Dla mnie...
Głos znajomej mi blondynki ponownie wypełnił moją głowę, odbijając się echem i trafiając do każdej mojej komórki. To na chwilę pozwoliło mi się opamiętać. Zamazany obraz wyostrzył się na pniu jednego z bardziej rozbudowanych drzew. Zacząłem pędem biec w kierunku rośliny. Krzyki i piski zaczynały powracać, ale za bardzo kolidowały z błagalnym tonem Victorii, by wybić mi myśl wspięcia się po nim z głowy. Przytępione odruchy zaczęły powracać. Ostatkami świadomości wbiłem palce w korę i odepchnąłem się od podłoża. Przez chwilę wszystko się wyciszyło, w uszach słyszałem tylko bardzo przyspieszone bicie mojego serca. Donośny jęk wytłumiony przez pulsowanie wydobył się z mojego gardła, gdy podciągnąłem się mocniej i stanąłem na gałęzi. Ryk powrócił, ale był znacznie cichszy. Powoli, ledwo trzymając się drzewa,  stawiałem stopy coraz wyżej. Głosy oddalały się, a przy samym czubku poczułem, że zaraz wygram tę bitwę. Końcówką sił wdrapałem się na najwyższą gałąź i plecami oparłem o pień.
Cisza.
Błogosławiona cisza.
Cykanie świerszczy.
Zamknąłem oczy.
Jakie to piękne...
Te małe stworzonka ze skrzypcami zamiast odnóży.
Kto by pomyślał, że może to tak odprężyć człowieka.
Błogie uczucie spokoju.
Otarłem pot z czoła i wzdrygnąłem się.
Było chłodno.
A jak będę chory?
Mama się zmartwi...
I Bianca też.
Ona zawsze troszczy się o mnie.
I Silena...
Wredna młodsza siostra.
Pewnie teraz biega gdzieś z koleżankami w poszukiwaniu odpowiedniego lakieru do paznokci w sklepie.
I mój tata.
Zaraz po mnie przyjdzie, weźmie na ręce jak kiedyś i zabierze do ogrodu.
Będziemy grać w piłkę.
Jak zawsze.

Przed oczami przemknął mi pukiel falowanych włosów.
Roześmiana blondynka obdarzała mnie swoim błękitnym spojrzeniem, raz po raz zanurzając dłonie w idealnie ułożonej czuprynie.
Jej uśmiech.
Rumieńce na policzkach.
I śliczny kształt jej twarzy...

Otworzyłem oczy i poczułem nieprzyjemny chłód przechodzący przez moje ciało. Ktoś gwałtownie szarpał mnie za ramię. Zwróciłem swoje spojrzenie na Nadię, która stała na gałęzi poniżej asekurując mnie przed spadnięciem.
- Nie urządzamy sobie drzemek 4 metry nad ziemią - uśmiechnęła się jakoś tak... sympatycznie i ładnie.
- Wybacz, po rebelii potworów stwierdziłem, że wolałbym spaść. A teraz jak na złość jeszcze widzę ciebie.
- A zamknij się i złaź na ziemię - wyszczerzyła się zgryźliwie - Thalia się niepokoi... Swoją drogą - śmierdzisz jak skunks.
- Dzięki, ty też.
Posłusznie i z bólem wykonałem polecenie. Gdy stanąłem na twardym gruncie poczułem jak drżą mi nogi, ale z kompletnej ciszy (na szczęście) nie wyłowiłem żadnego niepokojącego wycia. Uśmiechnąłem się najszerzej jak potrafiłem i usiadłem na chłodnej trawie.
- Jak się czujesz, Charlie?
- Nie mów tak do mnie - syknąłem do szatynki, która ze śmiechem opadła na miejsce obok mnie.
- Chyba mu się poprawiło - powiedziała do brunetki, która do tej pory stała gapiąc się we mnie nieruchomo.
- Tak... Co się właściwie stało? - zapytała ciotka nie zmieniając wyglądu swojej twarzy.
Przejechałem dłońmi po buzi, jak to miałem w zwyczaju i odparłem spokojnym głosem:
- Wiesz... Najpierw jakieś potwory ryczały mi w głowie... Potem... KTOŚ... Kazał mi się ocknąć. I wtedy mój tata... Hades... Kazał mi wleźć na drzewo. No... To na tyle.
W sumie to nie wiem dlaczego nie wspomniałem im o zagubionej Victorii. Jakoś tak uznałem, że to nie byłby najlepszy pomysł. Razem z Nadią bardzo przeżyliśmy jej stratę... Tylko nie wiem kto bardziej.
- Wydaje mi się, że słyszałeś głosy z podziemi - odparła Thalia dołączając do nas - Wiesz, skoro jesteś synem władcy królestwa umarłych, mogłeś wyczuć jakieś poważne zaburzenia... Coś złego dzieje się tam, pod nami. Najwidoczniej wyczułeś jakieś poważne zakłócenia i... 
- Ześwirowałeś - dokończyła Nadia.
- Chyba właśnie tam powinniśmy się udać - powiedziałem po chwili czując jak tajemniczy uśmiech wstępuje mi na usta - Mam przeczucie, że uda nam się znaleźć tam coś cennego... A gdzieś w tej okolicy jest wejście.
Obie rozejrzały się jakby w oczekiwaniu, że magiczne wrota z ogromnym neonem "WEJŚCIE DO KRAINY CIENI W TĘ STRONĘ ->" miały wyskoczyć nagle nie wiadomo skąd. Ich miny były tak głupie, że pomimo naszego okropnego położenia zacząłem się śmiać jak opętany. Dodatkowo wyobraziłem sobie przed tymi drzwiami trzech grubych klaunów rozdających ulotki z napisem "Najlepsza atrakcja! Zjazd do obozu śmierci tylko za 4 złote drachmy! Dzieci i umarli gratis!".
Doprawdy nie wiem co w takiej sytuacji skłoniło mnie do tak rozważnych przemyśleń, ale po mnie można spodziewać się wszystkiego. Chyba tylko nie jedzenia sushi. Nie znoszę sushi.
- To co robimy? - spytała ciotka wstając z ziemi i rozglądając się w kółko.
- Ruszamy w drogę! - krzyknąłem żwawo stając na nogi - Pieszo...
- A co z wozem taty?
- Nie zmarnuje się. Przeczuwam, że nie jest taki normalny - zrobiłem pewny siebie wyraz twarzy, uśmiechnąłem się wszechwiedząco i zarzuciłem włosami do tyłu, podszedłem do samochodu i popukałem go w maskę - Ty, harley... Ruszaj i czekaj na nas w tych polach.
Nic.
- No... To żeś się popisał - zaśmiała się Nadia idąc prosto przed siebie szosą.
- Nie sądzę, żeby tak to działało, Charles...
- Poczekajcie! - krzyknąłem - Skoro to samochód wojenny to... WOJSKO POTRZEBUJE TWOJEJ POMOCY! NADCHODZI WOJNA! NIEDŁUGO PRZYJDZIE CZAS STANĄĆ DO WALKI! MUSISZ ZNALEŹĆ DOBRY KAMUFLAŻ! Skryj się w tych polach i czekaj na znak... DO BOJU!! - wrzasnąłem skacząc wokół auta jakbym odprawiał jakiś taniec deszczu.
- Wiesz... Chyba do tej pory nie przeszła mu ta durnota - szepnęła Thalia bardzo konspiracyjnie lecz na tyle głośno bym usłyszał.
- Nie, on ma tak zawsze. Charlie i... idziemy? - dokończyła z niedowierzaniem patrząc jak reflektory bryki się zapalają, silnik warczy, a po chwili samochód znika w zaroślach.
- A nie mówiłem? - uśmiechnąłem się zadziornie chowając dłonie do kieszeni i przekrzywiając głowę - Ma się ten talent.
- Nie. Myślę, że to zasługa głupoty - odparła Nadia chwytając mnie za rękaw koszuli - Idziemy Dedalu...
Wędrowaliśmy tak z dobre 30 minut. Moje zawodne-niezawodne trampki znowu dały o sobie znać i 3 razy pomogły mi w przewróceniu się. W sumie dzięki temu zorientowałem się, że gdy kładę ucho przy ziemi, za każdym razem coraz głośniej słyszę jakieś jęki. 
- Jesteśmy coraz bliżej - mruknąłem strzepując piach z dłoni.
- Czy on zawsze jest taki niezdarny? - zapytała córka Zeusa.
- Mhm...
- Chyba odziedziczył to po ojcu. Wykapany Percy.
Pokręciłem głową w geście rezygnacji.
- Mogłybyście zmienić temat? Czuję się onieśmielony - zagadnąłem dziarsko dochodząc do nich i skutecznie wywołując udawany rumieniec na policzkach, swoją drogą ciekawe skąd ja znam tę sztuczkę?
- Nie. Jak widać obie uwielbiamy cię upokarzać - wyszczerzyła się Nadia z charakterystyczną dla siebie kpiną w głosie.
- Mogłabyś przestać być taka wredna... Ludzie bardziej by cię lubili gdybyś od czasu do czasu kupowała komuś czekoladki czy może skomplementowała coś...
- Okej, niech ci będzie - odparła i stanęła nagle niebezpiecznie blisko mnie, łapiąc mnie za ramiona i wspinając się na palce, wgapiła mi się w oczy - Hmm... Wiesz co... Jesteś naprawdę śliczny... Mógłbyś walczyć z Bazyliszkiem o tytuł miss gadziej piękności!
- ... No cóż, to przynajmniej było szczere - westchnąłem.
- Wiesz, że ja zawsze taka jestem - uśmiechnęła się, a ja ujrzałem dziwny błysk w jej oku.
Nie było to nic w rodzaju wredoty, szczerości ani tym bardziej (i dziękuję wam za to bogowie!) pożądania. Zaniepokoił mnie on bardzo, dlatego zmarszczyłem tylko brwi i na dłużej zapatrzyłem się w brązowych oczach dziewczyny, starając się odszukać przyczynę tego niezdrowego zachowania.
- HEJ! - krzyknęła Thalia nagle uświadamiając mi jak blisko właśnie stoimy, co sprawiło, że poczułem nieprzyjemny dreszcz obrzydzenia na karku i odskoczyłem jak oparzony - Nie chciałam wam przerywać tak słodkiej chwili, gołąbeczki - zaczęła, a ja poczułem, że płonę z zażenowania i wściekłości - Ale chyba jesteśmy już blisko...
Spojrzałem w kierunku , na który wyraźnie wskazywała dłonią. Nawet wśród takich ciemności dało się ujrzeć jakieś jaskrawo połyskujące kształty na tle czarnej jaskini. Niespodziewanie wiatr zaczął wiać mocniej, a zdawał się on nasilać przy każdym naszym kolejnym kroku. Mało tego - nadchodził z każdej strony. Raz był silniejszy, raz łagodniejszy, raz zimny, raz gorący. Wreszcie byliśmy zmuszeni złapać się za ręce by nie odfrunąć. Thalia szła po środku prowadząc nas. 
Kontury kolorowych osób przybliżały się do nas i teraz już wyraźnie mogłem zobaczyć w co są ubrane, a raczej... Z czego się składają.
Cztery muskularne coś-a'la-dżiny unosiły się parę centymetrów nad ziemią. Każdy stał skierowany w inną stronę świata.
Na północ - ludek o niebieskiej, lekko granatowej barwie.
Na południe - żółty, promiennie prezentujący się stary wielkolud.
Na wschód - czerwona postać, wyglądająca jakby dostała przepukliny.
Na zachód - zielony malec z lekka przypominający krasnoludka.
Na pierwszy rzut oka stwierdziłem, że są jak jakaś patologiczna i pokręcona rodzinka, a potem przypomniałem sobie najbardziej oczywiste i zdecydowanie idealnie pasujące stwierdzenie.
- Nie wiedziałem, że gramy w Teletubisiach - stwierdziłem mrużąc oczy i uśmiechając się pogodnie - Może mają nasze słońce, które szczerzy się jak bobas. Jak myślicie?
Nadia pokręciła głową z rezygnacją, ale za to na ustach Thalii zobaczyłem coś w rodzaju uśmiechu. Bardzo powoli dotarliśmy do groty. Gdy zbliżyliśmy się do czwórki zdecydowanie przerośniętych olbrzymów, odwrócili się jak na zawołanie torując przejście. Wiatr przestał wiać.
- Kto idzie? - zapytał Tinky Winky.
- Eem... - zacząłem dzielnie, ale na dźwięk jego głosu jakoś strasznie pobladłem.
- Córka Zeusa, była łowczyni Artemidy Thalia Grace, córka Aresa Nadia Meryguard oraz potomek Hadesa, pana podziemi Charles Jackson.
"Duchy" zerknęły po sobie na dźwięk mojego imienia po czym zgodnie odparły:
- Wstęp Wzbroniony - i wróciły do swoich poprzednich pozycji.
Spojrzałem na dziewczyny i gdy tylko ujrzałem wyraz twarzy Nadii, wiedziałem że nie odpuści.
- WY! Wy myślicie, że kim jesteście?! Stoicie sobie i władacie tym sobie niby powietrzem i co?! I nic! Pracujecie za marne grosze! Jesteście jak wynajęte psy policyjne! Nie, nie... PSY STRAŻNICZE! O! Zabraniam wam tak nas traktować! Jesteśmy dziećmi bogów i zasługujemy na szacunek!
- Nadio, ale oni... - zaczęła Thalia, ale przerwał jej gromki głos Po.
- NIE BĘDZIEMY SZANOWAĆ DZIECI ŻADNEGO Z OLIMPIJCZYKÓW, JEŚLI OLIMPIJCZYCY NIE POTRAFIĄ USZANOWAĆ NAS.
- A to niby kim wy jesteście?!
Dżiny zwróciły się w jej stronę i spiorunowały ją wzrokiem.
- Nazywam się Boreasz - ozwał się niebieski - władca wiatru północnego, ten po mojej lewej - wskazał na Laa-lęę - to Notos, pogromca silnych podmuchów z południa, dalej od niego widzicie Eurosa, wiatr wschodni... Znany jest również jako 'ten który pali', a po mojej prawej - prychnął wskazując na Dipsy'ego - Wiatr zachodni... Ten dobry.
Zielony uśmiechnął się delikatnie, a jego 'rodzeństwo' obrzuciło go wrednymi spojrzeniami.
- Jeżeli nie macie nic więcej mądrego do powiedzenia... - zaczął Euros krzywiąc się. Mogę przysiąc, że dojrzałem ogień w jego dużych oczach - Jesteśmy zmuszeni was zabić. Na przykład za obrażanie nas.
W tym samym czasie klasnęli w ręce jakby ćwiczyli to od dawna, co tym bardziej upodobniło ich do znanych z kreskówki pluszowych zwierzaków z telewizorami na brzuchach. A pomyśleć, że kiedyś przebierałem się za nich na Halloween.
Tak czy siak, ogromny strumień powietrza poderwał nas do góry. Raz obrywałem czymś tak lodowatym, że aż czułem śnieg na nosie, a raz po prostu przypiekałem sobie skórę jak kurczak w piekarniku. Nie, teraz to na pewno złapię przeziębienie. Usłyszałem z oddali krzyk Thalii, której włosy zaczęły się palić Gromki śmiech potwornych postaci odbijał się dookoła. Wtedy usłyszałem coś, co sprawiło, że moje serce zabiło mocniej. Bardzo dobrze znajomy szczek wydobywający się z jaskini za teletubisiami...

~ ~ ~ 

Wuala! Uff! Napisałam i jestem całkiem całkiem zadowolona :3 Dedykacja dla Cupcake i Destiny, które wspierały mnie w pisaniu <3 Hahaaa, wena do mnie przyszła *śpiewa*. Cóż, wydaje mi się, że rozdziały będą pojawiać się teraz częściej. Przepraszam za długą nieobecność :/
* CZYTAŁEŚ - SKOMENTUJ :3 (nawet Anonimowo)
Pozdrawiam was! Do przeczytaniaaa :D

6 komentarzy:

  1. Juppi! Świeżutki rozdział ;3
    A zatem...
    Nie za długi, nie za krótki, lecz w sam raz! Zaśpiewaj koteczku jeszcze raz! ;3
    To tak a propos nawiązań do dzieciństwa :D
    Roztrzęsiona Thalia za kierownicą... Dobrze, że nie mieli żadnego spotkania ze ścianą xD Może sprawdzą, czy istnieją herosowskie gazety piszące o... hot dogach? ;P *atak śmiechu*
    "Schiza" Charlesa... Mega! Gdyby słyszeć coś takiego w głowie to... no po prostu masakra. Czasem jak natłok własnych myśli się zrobi to już jest źle, ale tutaj...? Masakra i tyle. Nie wiadomo gdzie wejść, chce się uciec od myśli i... Charlesowi się udaje ^^
    Głosy z podziemi uhuhuhuhuuuuu *.*
    Neonowe wejscie do Podziemi... No, dlaczego by nie? I te ulotki hahhaha <3
    Charles szaaaaamaaaaaaan *.* Hahaha wyobrażam sobie jak skacze wokół tego auta xD *ponowny atak śmiechu*
    "Myślę, że to zasługa głupoty" - Nadia, jaki zjaaaaazd xD Mogłabyś częściej być miła noo :D
    O co chodzi z Nadią...? Z tym jej błyskiem w oku...? Wyciągnę to z Ciebie buahahaha Bój się ;> Będę Cię nękać aż powiesz ;3
    Uch, jak romantycznie Chardia och! ;p
    Teletubbies! <3 Haha ale rozumiem, że takie bez nóżek jak a'la dżiny xD *spowolnione myślenie*
    Szczerze, to nigdy nie lubiłan Po. Ani Tinky Winky('iego) -,- I jak się tego od torebki odmienia? :o *pustka w głowie* Mniejsza o to xD
    I ten WIATR (kocham wiatr ^^)... Biedni półbogowie nim miotani... ;<
    Mam nadzieję, że włosy Thalii jakoś to przeżyją :D

    No to tego no... Rozdział jak zawsze boski :3 Już z niecierpliwością czekam na kolejny i zejście do Podziemi i... odnalezienie Słońca,bo ciemno nooo! xD

    Życzę Ci weny oczywiście, kochana! ;*
    No i pomysłów!

    Dziękuję za dedykację i polecam się na przyszłość ;>

    Buziaczki! ;*
    Twoja (wierna i zawsze z Tobą Dżinka kochająca wiatr) Cupcake.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś cudowna *_* Komentuję pierwszy raz, ale wiedz, że czytam od początku! Więc tak, rozdział jest nieziemski. Te inteligentne spostrzeżenia Charlesa. Po prostu go kocham. Nadia jest znakomita i to pojawienie się Thalii. Ciekawa jestem co się dalej wydarzy. Czekam na następny rozdział.

    Zapraszam do mnie - zupelnie-niemozliwa-opowiesc.blogspot.com :)

    ~ Lynette

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh! Przepraszam, nie zauważyłam, żę już jest rozdział ;// Dzięx za powiadomienie xD
    A co do GG, to nie wchodzę, ponieważ jestem właściwie cały czas na innym komputerze ;) na laptopa wchodzę tylko żeby opublikować rozdział/napisać go, albo gdy nie mogę być na tym komputerze ;D Zresztą tam mam blueconnecta, który już ledwo zipie ;P
    I chciałam Ci z całego serca podziękować za komentarz na moim nowym blogu *-* Lejesz mi miód na serce! Jeśli Ci się podoba, to zachęcam do dołączenia do obserwatorów ^^ wiesz, jak to wprawia w "dobry nastrój" delikatnie mówiąc :D
    Ale już zabieram się za czytanie, bo widzę, że jest mowa o...
    TELETUBIS TELETUBIS!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! JAK JA TO UWIELBIAŁAM!!!!!!
    Omg...normalnie oglądałam cały czas... jadłam przy teletubisiach, spałam przy teletubisiach!
    A teraz się ich boję xD szczególnie Po... O_o taka blada i czerwona... A Tinky jest homoseksualistą XD i zawsze go najbardziej lubiłam :D
    O BOŻE i co to za ŁUBUDUBU PIIIIISK I BUUMKABUM?! O_o Wtf? :D
    Czyżby Charles miał jakieś zwidy?
    Ohh..VICTORIA?!
    I..i...Ooooo...I...eee...co to za wizje? Ale on pamięta, gdzie jest TAK?! :O zrobiłaś mi na razie szajbę w głowie... O boże a najgorsze jest, że mi się to podoba!!!!
    Czuję się, jakbym czytała jakąś bestsellerową książkę... a do tego słucham właśnie Celtic Spirit, a więc za każdym zdaniem połączonym z tą muzyką przechodzą mnie ciarki... musisz kiedyś włączyć :)
    O jej Charlie chyba serio ześwirował XD kocham go!!
    Iii...Charles z Nadią?! SERIO? Ale przecież Vicky... a tak ją lubiiiłam :(
    "Na północ - ludek o niebieskiej, lekko granatowej barwie.
    Na południe - żółty, promiennie prezentujący się stary wielkolud.
    Na wschód - czerwona postać, wyglądająca jakby dostała przepukliny.
    Na zachód - zielony malec z lekka przypominający krasnoludka.
    Na pierwszy rzut oka stwierdziłem, że są jak jakaś patologiczna i pokręcona rodzinka, a potem przypomniałem sobie najbardziej oczywiste i zdecydowanie idealnie pasujące stwierdzenie.
    - Nie wiedziałem, że gramy w Teletubisiach " HAHAHAH!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Bosz, jak się tym jaram xD JESTEŚ absolutnie genialną i niesamowicie utalentowaną osobą! To przejawia się w lekkości pisania :)
    AAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!! Czy to Pani O'Leary? ^^ (czy jakoś tak, przepraszam, ale dokładnie nie pamiętam, jak to się pisało ;P)
    Ale sweet! Ona ich uratuje!
    WOW...*_* taka podróż dwóch dzieciaków o pieprzniętych charakterach, jednej laski z przeszłości i nieżywego ogara... *_* JPRLD ale ja bym tak chciała!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Jesteś niesamowitą pisarką ^^ Uwielbiam wszystkie Twoje opowiadania, które są dla mnie wzorem :)
    Pozdrawiam ;**
    Twoja,
    Alex ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Superrrrrrrrr rozdział ;)) Rozbroił mnie wątek teletubisiów !! Jak byłam mała to to ciągle oglądałam :)) Wyczekiwałam ogromnie tego rozdziału i się doczekałam:) teraz czekam na następne, mam nadzieje, że się szybko pojawia. u mnie oczywiście nowy rozdział:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Zarąbiste!! Nie wiem dlaczego ale po prostu ubóstwiam ten romantyczny moment Nadii i Charlesa <3 Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początku przepraszam, że nie komentowałam.
    Przeczytałam wcześniej, ale nie miałam chwili na skomentowanie.
    Rozdział jak zwykle rozbrajający. Nie mogę uwierzyć, że Charlesowi wiatry skojarzyły się z teletubisiami :D
    Ale miałam bekę ! xD xD
    Uwielbiam Cię za to, że obdarzyłaś swojego bohatera takim poczuciem humoru :3
    Ta akcja z głosami i widmem Victorii była trochę niepokojąca.
    Ale dobra, wyszedł z tego (bierze długi, uspokajający oddech xD)

    Jeju! Lecę czytać następny!

    ~Twoja Reasy :*

    OdpowiedzUsuń