wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 12 - "Zwiedzamy podziemny lunapark"

Gwałtownie obróciłem głowę w stronę jamy. Było to dość trudne z racji tego, że miotały mną cztery wiatry. Teletubisie były tak skupione na wstrząsaniu nami, że nawet nie zauważyły jak z jaskini wynurzył się ogromny, czarny pies, szczekając głośno. Stworzenie rzuciło się na strażników tratując ich. Sfora Boreasza rozpierzchła się na wszystkie strony fundując nam bolesne zderzenie z ziemią. Mimo tego szybko chwyciłem za pierścień i odblokowałem miecz. Chwiejnie podniosłem się i wycelowałem ostrzem w stworzenie. Piekielny ogar zaczął cicho na mnie warczeć. Po chwili jednak wyprostował się, przechylił głowę na bok i z pytającym spojrzeniem zaczął machać ogonem. Zmarszczyłem brwi przypatrując się mu uważniej. Wspaniała budowa ciała prezentowała się idealnie, ostro zakończone pazury mogły zabić jednym ruchem, a język ociekający śliną, który wystawał z psiego pyszczka przypominał ogromną gumę do żucia. Przyjrzałem się jego oczom. Były duże, okrągłe i... patrzyły na mnie z taką... tęsknotą. Po sekundzie zorientowałem się kogo właśnie mam przed sobą, więc upuściłem miecz i rzuciłem się na zwierzaka. Szybko położył się na ziemi i szczeknął wesoło.
- PANI O'LEARY! - wrzasnąłem tuląc się do ogarzycy.
Milion pytań kłębiło mi się w głowie. Jakim cudem ona ŻYJE? Skąd wzięła się akurat w tym miejscu? Może to dziwne, ale na ten moment po prostu cieszyłem się z tego, że ją mam. Łzy popłynęły mi po policzkach. Nie, nie jestem miękki. Najzwyczajniej w świecie po tym co przeszedłem, tęskniłem za rodzinnym ciepłem. A ona przypominała mi najlepsze lata mojego dzieciństwa. Może do tej pory nie zdawałem sobie sprawy z tego jak bardzo kocham moją pokręconą rodzinę? Moje rozmyślania przerwał donośny, płaczliwy chłopięcy głos.
- Bambi! Bambi! Bambi, gdzie jesteś?!
Wstałem z ziemi i rękawem podartej koszuli otarłem słone krople z policzków. Z dziury wyleciał mały chłopczyk w ubabranej brązowej bluzce do kolan. Miał krótkie blond poczochrane i okurzone włosy, brązową skórę i ogromne niebieskie oczy. Ogólnie był cały umorusany i wyglądał jakby włóczył się po tunelach całe życie. No, kto go tam wie?
- Bambi! - krzyknął po raz kolejny wskakując na moją suczkę - Martwiłem się o ciebie! Nie można tak uciekać!
- Eee... Przepraszam... Kim ty jesteś? - mruknąłem wpatrując się w malucha pytająco.
Chłopiec jakby dopiero mnie zauważył. Odskoczył od psa i złożył ręce za plecami. Spojrzał na mnie jakby był czemuś winny.
- Na-nazywam się D-David - szepnął spuszczając wzrok.
Thalia zareagowała jako pierwsza i podeszła do niego kładąc mu dłoń na ramieniu i kucając przy nim.
- Co ty tu robisz całkiem sam?
- M-mieszkam.
- Mieszkasz?
David westchnął cicho i uniósł odważnie głowę.
- Mieszkam. Od zawsze.
- Całkiem sam?
- Nie. Dwa tygodnie temu poznałem Bambiego.
- Bambiego?
Wskazał palcem na sunię, która szczeknęła cicho liżąc mnie po dłoni.
- To nie Bambi - powiedziałem stanowczo - To jest suczka. Pani O'Leary.
Blondyn skrzywił się i ponownie spojrzał na Thalię.
- Ile masz lat?
- Sześć.
- Wiesz dokąd prowadzi ten tunel? - spytała Nadia dołączając do nas.
David kiwnął tylko głową.
- A powiesz nam?
Westchnął cicho i nabrał powietrza w płuca.
- Zależy. Przejść jest dużo. Jeżeli chcecie bezpiecznie przedostać się do miasta lub schować się przed potworami musicie iść prawym korytarzem, a potem czołgać się pod górę.
- A co jest w lewym korytarzu? - zapytałem.
- Coś... coś złego. Kiedyś zawędrowałem tam przez przypadek. Byłem głodny, a owocowe krzaki były już puste. Szukałem. Nie było niczego tylko ciemność i straszny chłód. Jakieś głosy szeptały coś do mnie... Krzyczałem. Wtedy pojawił się Bambi i pomógł mi wyjść.
- Pani O'Leary - mruknąłem - Hades.
Dziewczyny wymieniły ze mną twierdzące spojrzenia.
- Czy... - zaczęła Thalia - Czy mógłbyś nas tam zaprowadzić?
Zawahał się. Byłem pewny, że się nie zgodzi. Po chwili jednak odwrócił się, skinął na nas ręką i wszedł do groty. Ruszyliśmy za nim pewnym krokiem. Nareszcie mieliśmy jakiś trop. W końcu nie kręciliśmy się bez celu i pomysłów. Piekielna ogarzyca ruszyła za mną. Szła oboką co chwilę trącając mnie jakąś częścią ciała. Poklepałem ją po boku i uśmiechnąłem się.
- Bambi cię lubi... - szepnął David pojawiając się nagle obok mnie.
Westchnąłem cicho.
- Na to wygląda.
Chłopiec uśmiechnął się słabo i chwycił mnie za rękę. Poczułem dziwne ciarki na całym ciele, ale nie puściłem jego dłoni. W pewnym sensie mu współczułem. Zagubione dziecko bez żadnej rodziny. Nigdy nie chciałbym dzielić jego losu.
- To tam - odezwał się po chwili.
Wskazywał chudą rączką w kierunku ciemnej dziury. Zionął z niej zimny wiatr. Takie miejsce idealnie pasowało do wejścia do Krainy Śmierci. Przełknąłem ślinę.
- Dziękujemy David. Dalej... Pójdziemy sami.
Zrobiłem krok w przód, ale blondyn pociągnął mnie mocno za rękę.
- Nie! Idę z wami!
Wybałuszyłem na niego oczy.
- Nie możesz iść...
- NIE! - powtórzył, po czym dodał nieco ciszej - Pierwszy raz znalazłem towarzystwo. Nie pozwolę na to, żebym znów został sam.
- Słuchaj, David...
- Nie.
Poruszyłem bezradnie ramionami patrząc na dziewczyny i licząc na ich wsparcie.
- No cóż, wygląda na to że mamy dodatkowy bagaż - powiedziała Nadia, a my spojrzeliśmy na nią jakby oszalała - No co? Nawet jeśli mu zabronimy on i tak pójdzie za nami narażając się na niebezpieczeństwo. Lepiej jeżeli weźmiemy go ze sobą i będziemy mogli go pilnować.
Byłem przerażony tą nagłą zmianą zachowania panny Meryguard. Już miałem jej coś powiedzieć, ale stwierdziłem, że jeżeli dłużej będę ciągnął tę dyskusję to minie wyznaczony termin, Dionizos rozpadnie się w pył, a On przejmie władzę nad światem. Ruszyliśmy ciemnym korytarzem. Z każdym krokiem robiło się coraz zimniej. Zdawało mi się, że ściany się do mnie przybliżają. Miałem wrażenie, że jestem aktorem w jakimś filmie przygodowym i zaraz tunel zaleje woda lub z sufitu wyskoczą kolce. Przemieszczaliśmy się bardzo powoli schodząc coraz niżej. Tunel rzeczywiście był coraz węższy. W pewnej chwili usłyszałem skomlenie. Pani O'Leary, która od niedawna zaczęła się już czołgać, utknęła. Parła główką na przód, ale za nic w świecie nie mogła przekopać się przez piaszczystą ścianę.
- Uspokój się, maleńka - szepnąłem i położyłem jej dłoń na nosie - Nie kręć się już, bo przejście się zawali - poczułem jak mój głos zaczyna drżeć - Chyba musisz tu zostać.
Suczka pisnęła w odpowiedzi, a ja poczułem ukłucie w okolicach serca. Dopiero co ją znalazłem i już muszę się z nią żegnać?
- Wiesz, Charles... Jak raz wejdziesz do Hadesu, tak już nie wyjdziesz - szepnęła nagle Thalia głaszcząc się po szyi - No chyba, że masz perły od Kory Persefony.
- No tak... - mruknąłem - Persefona! Żona mojego ojca! To ona dusiła cię w moim śnie...
Spuściła wzrok pokrywając się rumieńcem.
- To była bogini, nie mogłam jej zaatako...
- Nie, nie o to mi chodzi! - krzyknąłem przerywając jej - To ona przeciągnęła cię na złą stronę. To ona wraz z Artemidą mnie szukała... Ona jest opętana. Na pewno zabije mnie jak tylko zbliżę się do pałacu.
- Charles, Hades pewnie nie wie, że jego żona jest pod wpływem klątwy jakiegoś mistycznego potwora - szepnęła Nadia - Myślę, że powinniśmy tam iść i... Porozmawiać z nim.
- Nooo, na pewno mi uwierzy. "Cześć, tatku, a wiesz że Persię opętał jakiś dziad z prawieków? Powinieneś ją zrzucić do Tartaru."
- Persię? - zapytał David unosząc brwi i uśmiechając się.
- Nieważne - burknąłem klękając przy ogarzycy i głaszcząc ją po pyszczku - Ale ty mnie kochasz, co? - zaśmiałem się po czym wstałem - Zostań tu. Jeżeli coś by mi się stało i tak to wyczujesz. Wrócimy po ciebie jeżeli wszystko się powiedzie i uda nam się stąd wydostać.
Odwróciłem się tyłem słysząc jeszcze jej skomlenie. Przełknąłem ślinę i ruszyłem przed siebie.
"Kurde! Dopiero co odzyskałem zwierzaka i już nie wiem czy go kiedykolwiek jeszcze zobaczę!" - zakląłem cicho w myślach skradając się ciemnym korytarzem i czując jak narastające zimno doprowadza mnie do gęsiej skórki.
- W ogóle to skąd ona się tu wzięła? - spytałem Thalię jakieś pół godziny później.
- Potwory tak mają - odparła - Jeżeli się je zniszczy, rozpadają się w pył. Za jakiś czas jednak odnawiają się w piekle. Okres regeneracji zależy od mocy, siły i doświadczenia jakie posiadał heros, który go pokonał.
- Więc jeśli pierwszy raz trzymałem miecz w dłoni, to mogła odrodzić się już po kilku godzinach?
- I spotkać Davida. Dokładnie.
Chłopczyk jak na zawołanie uniósł na nas pytające spojrzenie. Nie dałem rady mu jednak odpowiedzieć, bo wyszliśmy właśnie z ciągnącego się przez wieki tunelu. "Pomieszczenie", w którym się znaleźliśmy było lekko oświetlone pochodniami. Wszędzie zalegała gęsta mgła, a przez sam środek płynęła rzeka. Na falującej lekko powierzchni, unosiła się łódź, w której siedziała zakapturzona postać. Stary człowiek podniósł się i spojrzał na nas zmęczonymi oczami. Pomarszczone, długie dłonie złożył na sękatej lasce. Na brązowej szacie miał przyczepioną złotą plakietkę z imieniem. Wydawać by się mogło, że Charon ma lekką sklerozę. Rozejrzał się tępo po pomieszczeniu i skinął na nas głową.
- Czy jesteście martwi? - spytał przyglądając się nam.
- Eee... Tak? - odparła Thalia marszcząc brwi.
- Zapłatę poproszę - szepnął i wyciągnął rękę po monety.
Zacisnąłem usta i spojrzałem na stojące obok mnie dziewczyny. Swoje pieniądze zgubiłem gdzieś w lesie przy USS Intrepid, z tego co wiem rzeczy Nadii zostały skradzione przez łowczynie, a Thalia jako jedna z nich nie posiadała już nic. Wzruszyłem ramionami i ponownie popatrzyłem na przewoźnika rzeki Styks.
- Nie ma.
- Ja mam! - krzyknął David grzebiąc w kieszeniach.
- Młody, ale to nie o takie pieniądze mi cho...
Urwałem gdy zobaczyłem trzy złote drachmy spoczywające na dłoni chłopca. Uśmiechnął się promiennie widząc wyraz mojej twarzy i podał je starcowi. Ten zacisnął na nich łapczywie swoje palce i odsunął się robiąc nam miejsce.
- Zapraszam trzy zmarłe dusze na pokład.
- Ale... - zaczęła Nadia, ale uciąłem jej słowa gestem i puściłem oczko do Davida.
Wgramoliliśmy się do łódki. Charon wolno zanurzył wiosło w wodzie i odbił od brzegu. Prawie niezauważalnie przesunąłem się do mężczyzny i jednym ruchem wyrwałem mu przedmiot z ręki.
- CO TY WYRABIASZ?! - krzyknął starając się zorientować w sytuacji, ale niestety wielki kaptur opadający na oczy bardzo mu to utrudniał.
Thalia podskoczyła mocno, a czółno zakołysało się niebezpiecznie. Stojąca koło mnie szatynka zgrabnym ruchem zwróciła się w kierunku przewoźnika i... wypchnęła go. Biegnący po brzegu sześciolatek wziął duży rozbieg i wykorzystując sytuację wskoczył do łodzi.
- Prędko! - wrzasnęła moja ciotka chwytając za wiosło.
Bardzo szybko oddaliliśmy się od tonącego staruszka. Było mi go trochę szkoda, ale wydaje mi się, że to nie pierwszy raz kiedy wpadł do wód Styksu. Przecież ktoś przed nami na pewno już ukradł łódź przewoźnika rzeki podziemia... Prawda?
Płynęliśmy z prądem niespokojnie unosząc się na powierzchni. W ciemnej toni co chwila można było ujrzeć jakiś zegarek, fotografię czy notes.
- Niespełnione pragnienia wszystkich zmarłych dusz- szepnęła Nadia kierując wzrok w to samo miejsce co ja.
Zastanowiłem się co znajdzie się tam po mojej śmierci, jaki jest cel mojego życia. Przecież nic nie trwa wiecznie, a tym bardziej żywot półbogów. Jasnowłosy chłopczyk siedzący na ziemi obok ławek patrzył się tępo w sklepienie. Jak surowy musiał być dla niego los, że skończył na pustkowiu, w tunelach, z paroma drachmami, całkiem, zupełnie sam?
- Lubisz Bambiego, co? - spytałem uśmiechając się.
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem po czym odparł:
- Pierwszy raz nie nazwałeś go Panią.
Kiwnąłem głową jakbym zrozumiał odpowiedź i na powrót zacząłem wiosłować. Pomału zbliżaliśmy się do jakiejś groty, z której dochodziły różne nieludzkie głosy. Na samą myśl o wejściu pomiędzy umarłych dostawałem dreszczy. A przecież jestem synem Hadesa! Ostrożnie dobiliśmy brzegu i wysiedliśmy z łódki na stały ląd. Nogi mi się trzęsły i czułem jak przez ciału przechodzą mi ciarki. Chwyciłem Davida za rękę i ruszyłem przodem odblokowując Xifosa. Nie wiem czy pamiętacie, ale właśnie tak nazwałem swój miecz.
Weszliśmy do jamy. Naszym oczom ukazał się... Lunapark? Przynajmniej takie było moje pierwsze skojarzenie. Tłumy ludzi poustawianych w kolejki i czekających przy wielkiej bramie oświetlonej neonami o nazwie "SĄD OSTATECZNY". Przy kasie biletowej siedziała trójka wspaniale prezentujących się mężczyzn. Przegrzebałem moją głowę w poszukiwaniu jakiejkolwiek wzmianki o życiu pośmiertnym w mitologii greckiej. Ludzie osądzani byli pod względem swoich uczynków, charakteru, wiary i zachowań przez Minosa, Radamantysa i Ajakosa. Sprawiedliwi kierowali się do rzeki zapomnienia Leto, a potem na Pola Elizejskie, ci z grzechami szli do ciemnej sfery Erebu, a potępieni do Tartaru, gdzie czekały na nich Erynie i Kery, które prowadziły ich do miejsc wyznaczonych kar.
Chyba się trochę pozmieniało. Może nie sam podział, ale sposób w jaki był dokonywany. Patrząc na roześmianych, odjeżdżających w prawo kolejką górską ludzi, którzy oblewani byli strumieniami wody, a później beztrosko skręcali w jakiś pałający światłem tunel, osoby, które zbłąkane wchodziły do labiryntu po środku oraz postacie wdrapujące się na sam szczyt jakiejś wielkiej góry,, goniące przez ziejące ogniem stwory, można było doznać na własnej skórze, jak bardzo unowocześniły się środki transportu w podziemiach. Nie byłem z tego za bardzo zadowolony, chyba tak samo jak Cerber, który przyozdobiony różowymi kokardkami na czubkach głów pilnował wszelkich udręczonych dusz.
Odwróciłem się w stronę dziewczyn, które z równym zdegustowaniem obserwowały okolicę.
- Thalio... Ty tu już byłaś. Wiesz gdzie teraz?
Pokiwała wolno głową i ruszyła przed siebie mrucząc coś o wydatkach na prąd za te neony. Skierowała się w stronę trójgłowego psa i skryła się za jakimś głazem.
- Musimy przejść za nim. Nie ma innej drogi.
- Mm... A jak dostałaś się tam ostatnio? - spytała Nadia.
- Byłam z orszakiem, to nie był problem - westchnęła cicho - Jeżeli ktoś z was umie śpiewać to śmiało, bo to na niego działa. Możemy też go po prostu pokonać, ale wydaje mi się, że ani ja ani Charles nie mamy na to ochoty. Ewentualnie można odwrócić czymś jego uwagę. Kto zna się na zwierzętach? - spojrzała na mnie pytająco.
- Artemida?
- Ty, ośle - warknęła Nadia - No, dalej. Zabaw jakoś Puszka.
Spojrzałem na nią mściwie i podniosłem się z ziemi. Wyszedłem zza kamienia i ze stoickim spokojem wymalowanym na twarzy zacząłem zbliżać się do trójgłowego psa.
"Spokojnie, on ma tylko trzy głowy... Ciesz się, że nie cztery... Jak będzie chciał cię zjeść to zaczną się kłócić, która ma to zrobić, więc masz szanse uciec... Co z tego, że ma tak dużo łap i wystarczy, że cię nimi przytrzyma... To przecież niewinny i słodki piesio... Dasz sobie radę" - myślałem.
Jeden z pysków zwrócił się w moją stronę i zaczął warczeć. Przełknąłem głośno ślinę, ale nie zatrzymałem się. Po chwili do pierwszego dołączyła reszta i teraz już trzy pary oczu śledziły w skupieniu każdy mój ruch. Wyciągnąłem rękę przed siebie i kiwnąłem do Cerbera głową.
- Dobry piesek... Grzeczny piesek... Nie zjesz mnie pra... Ej, on jest uwiązany.
Odwróciłem się w stronę dziewczyn i Davida i uniosłem pytająco brwi. Wysunęli się zza głazu i podeszli do mnie.
- Niczego nie rozumiem. On powinien się na ciebie rzucić - powiedziała Nadia mrużąc oczy.
- Tak, ja też się cieszę, że cię widzę - burknąłem.
Przejście, którego pilnował pies stało otworem. Mogliśmy bez problemu przedostać się na drugą stronę. Coś nam jednak nie pasowało.
- Dlaczego nie jest wolny? - spytałem siadając i krzyżując nogi.
- Persefona - odparła jak na zawołanie Thalia - Chodźcie, nie mamy czasu. Zajmiemy się nim później.
Ominęliśmy trójgłowego zwierzaka, który szczekał i rzucał się na wszystkie strony i ruszyliśmy korytarzem przed siebie. Po kilku minutach znaleźliśmy się na czymś co przypominało królewski dwór. Ciemna, kamienna uliczka prowadziła do ogromnego ogrodu pełnego rozmaitych owocowych drzew. Zaraz za nim wznosił się niezwykłych rozmiarów pałac. Zbudowany był z czarnej cegły, posiadał cztery strzeliste wierze, ogromne, symetrycznie osadzone okna oraz wielką bramę wysadzaną drogimi, błyszczącymi kamieniami. Latające wokół ptaki nadawały budowli mrocznego charakteru. Wszystko co znajdowało się w obrębie tego strasznego królestwa osnute było jakby mgłą tajemnicy.
- Ruszamy. Tylko pamiętajcie: pod żadnym pozorem nie jedzcie żadnych owoców z ogrodu - powiedziała Thalia po czym wkroczyła w głąb podwórza.


~ ~ ~ 



Nie wiem czy wam się spodoba(BO MI NIE), ale akcja się rozkręca, dotarli do zamku Hadesa, a na następne wpisy mam mega zasób pomysłów, więc trzymam kciuki, że uda mi się wszystko ładnie napisać.

PRZECZYTAŁEŚ = SKOMENTUJ! (Anonim też może :3)
Pozdrawiam!!

6 komentarzy:

  1. Booooooooooooooooski <3 Zresztą jak cała reszta. Kobieto ty jesteś lepsza niż Rick Riordan. Przeczytałam wszytkie rozdziały w jeden dzień (zarabiając w ten sposób uwage na matmie, ale było warto. Piszesz niesamowicie z nieciepliwością czekam na następny rozdział.
    KKaro

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezuu nareszcie! Nigdy więcej nie pozwól mi tyle czekać na takie arcydzieło! PUSZEK *_* Czyżbym wyczuwała Hagrida? Rozdział jest świetny, serio! Bardzo, bardzo mi się podoba! Masz talent i wykorzystaj go. Czekam na następny, ale to już chyba wiesz ;d Życzę Ci zapasu weny!
    Pozdrawiam!
    Lynette ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Suuper! Świetnie! Po prostu masz talent do pisania!Piszesz identycznie jak Rick Riordan.No jakby...Nie ważne chodzi o to że ten rozdział jest niesamowity!Teletubisie mówią papa :c Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów! I czekam oczywiście na romantyczne jakieś chwilę.
    Pozdrawiam!
    Córka Afrodyty-Evanlyn

    OdpowiedzUsuń
  4. TAK TAK TAK!!!! Pani O'Leary! Wiedziałam wiedziałam, że ona żyje! Czułam to! ^^
    Te jej oczyyy...kocham!
    I przepraszam, że dopiero teraz komenć, ale wiesz - koniec roku=oceny, i jeszcze wycieczka była :D
    Wtf? Jaki Bambi?
    Oooo *--* no zobacz David jaki słodki dzieciak ;P Biedny on jest przecież martwy... :(( ja to dziękuję sama łazić po tunelach śmierci i do tego on ma 6 lat!!!!
    Haha!! xD A jak! Szybka akcja! "-Dawać forsę, bo nie przejdziecie. -Spierdalaj." HAHAHA!!!!!!!!! Sorki za cenzurkę xD
    Mrau "Persia" xD KOCHAM TEKSTY CHARLES'A! On jest moim idolem ^^
    "- Niczego nie rozumiem. On powinien się na ciebie rzucić - powiedziała Nadia mrużąc oczy.
    - Tak, ja też się cieszę, że cię widzę" Nadia moja i jej SZCZEROŚĆ <3<3<3<3
    I jak pięknie opisałaś ten dwóóóór *u*
    "Pod żadnym pozorem nie jedzcie owoców z drzew"
    NEXT ROZDZIAŁ:
    "Mmm...ale dobre te owoce z drzewa - powiedziałem i coś przesrało mi się w brzuchu" XD XD
    HAHA! "Aa-a-le co to za kupa na twojej głowie?" O jeny przepraszam za to, ale nasza noc na wycieczce jeszcze daje się we znaki xD :// ;**
    Rozdział świeetny ;* jak zwykle zresztą u cb Kath!!!
    I prooszę- dołącz do mnie do obserwatorów ^^ wiesz, jak to pomaga, tym bardziej, że czytasz :))

    Buziaki!
    I niech los zawsze Ci sprzyja,
    Al ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć :D
    jjezuu.. jak ja tu dawno nie byłam już chyba miesiąc za co przepraszam ale nadrobiłam XD koniec roku więc wiesz ..
    OHH.. ten bambi jak też chce takiego zwierzaka..
    i ten tekst "Spokojnie, on ma tylko trzy głowy... Ciesz się, że nie cztery... Jak będzie chciał cię zjeść to zaczną się kłócić, która ma to zrobić, więc masz szanse uciec... " ten tekst totalnie mnie rozwalił XD więc czekam na następny rozdział z niecierpliwością .
    Życzę dużo weny
    całuski :*
    Marta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojejku! Znalazł panią O'Leary :3
    Słodko.
    Nie ma to jak wypad do ojca, do Podziemia xD
    Normalnie me gusta :D :D

    David :3
    Tak samo jak mój brat, tylko oczywiście imię mojego brata jest przez w, nie przez v ;)

    Lecę czytać następny !

    ~Twoja Reasy :*

    OdpowiedzUsuń